Obecne kierownictwo resortu zdrowia obiecało naprawić błędy reformy, lecz zamiast naprawiać – przywraca stare porządki. Jakby system ochrony zdrowia, który pamiętamy (a może właśnie już nie pamiętamy?) sprzed trzech lat działał idealnie i wszystkim zapewniał łatwy dostęp do świadczeń medycznych. Ile trzeba było czekać na karetki pogotowia – pół godziny, godzinę, cztery? Nazywano je przychodniami na kółkach, bo jeździły na każde błahe wezwanie: do niestrawności, kataru, gorączek. Minister zdrowia swoją ostatnią decyzją przywrócił ten stan rzeczy – od nowego roku za nieuzasadnione wezwanie karetki nie grozi żadna kara finansowa, co już spowodowało lawinę zgłoszeń, które mogłyby załatwić normalne przychodnie. Ale po co się trudzić, zwłaszcza że w przychodniach kolejki – przyjedzie pogotowie, oczywiście za darmo. Nikt nie wziął pod uwagę, że za te nieuzasadnione wezwania zapłacą kasy chorych z naszych wspólnych pieniędzy, a co gorsza karetek, wzywanych bez ograniczeń i bez odpowiedzialności, niechybnie zabraknie w sytuacjach rzeczywiście dramatycznych, zagrażających życiu pacjenta. Będzie jak było – i do kataru, i do zawału 3 godziny oczekiwania.