Archiwum Polityki

Do tanga trzeba trojga

W całej Argentynie zapanowała radość i zgoda, jakby piłkarska reprezentacja kraju zdobyła złoty medal. Telewizja pokazała, jak prezydent de la Rua podpisuje dymisję, zaraz potem wsiada do śmigłowca, przebija się przez gęste chmury gazu łzawiącego i dymu z palonych opon i bierze kurs na Urugwaj. Mało kto w tej podniosłej chwili pamięta, że 25 lat temu tym samym szlakiem salwowała się ucieczką prezydent Isabel Peron, wcześniej ubóstwiana przez naród. 13 lat temu uciekał, tym razem lądem, prezydent Raul Alfonsin. De la Rua też był witany z aplauzem, a żegnany z ulgą. W ciągu ostatnich 70 lat wprowadzano stan wyjątkowy osiem razy. To takie polityczne argentyńskie tango.

Argentyna jest pierwszym dużym krajem, który swoją walutę związał sztywno z dolarem. Bankomat pyta klienta, w jakiej walucie chce wypłatę: w peso czy w dolarach? Tak było jeszcze trzy lata temu, ale peso doznawało coraz większej zadyszki usiłując nadążyć za silnym dolarem. Największy partner handlowy Argentyny, Brazylia, puścił swojego reala na łaskę rynku: był coraz mniej wart. To samo zrobiła Unia Europejska ze swoim euro. W rezultacie wszystko, co wyprodukowano w Argentynie, było drogie na rynkach partnerów, a wszystko, co zrobiono u nich, było tanie dla Argentyńczyków. Nie warto produkować – lepiej importować. Kiedy zadłużenie kraju przekroczyło 100 mld dolarów, rząd zwrócił się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) z prośbą o pomoc.

Na ulicach Buenos Aires toczyły się już walki policji z rabusiami, kiedy w Waszyngtonie na konferencji prasowej jeden z dziennikarzy przypisał Funduszowi odpowiedzialność za ofiary śmiertelne. – Myli pan skutki z przyczynami – zaprotestował rzecznik MFW.
1 grudnia rząd Argentyny oznajmił, że nie wywiąże się ze swoich obietnic, uzgodnionych jako warunek uzyskania pomocy (chodziło o powstrzymanie narastania deficytu obrotów bieżących), a dopiero 5 grudnia myśmy ogłosili wstrzymanie kolejnej raty pakietu ratunkowego, 1,26 mld dolarów.

Warto zapamiętać tę liczbę. Walka na słowa toczyła się wprawdzie dalej, ale nazajutrz po komunikacie MFW cena dolara na ulicy podskoczyła do 1,26 peso. Było jasne, że lepiej wierzyć węchowi cinkciarzy niż solennym zapewnieniom rządu, że i bez MFW da sobie radę. Cały dług zagraniczny urósł tymczasem do 126 mld dolarów! Magiczna liczba 1,26 wkrótce zresztą też urosła.

Dolar na talerzu

W słynnej restauracji El Portugues, gdzie dają steki większe od talerza, na ścianie wiszą kolejne banknoty obowiązujących w Argentynie walut, a więc peso, tysiąc peso z pieczątką 1 austral, potem oryginalny banknot australowy, wreszcie nowe peso, właśnie to, które nie mogło nadążyć za dolarem.

Polityka 1.2002 (2331) z dnia 05.01.2002; Świat; s. 42
Reklama