Archiwum Polityki

Tam mógł być raj

Uczestnicy Marszu Żywych – modlitewnych spotkań w miejscach Holocaustu, od 14 lat organizowanych dla żydowskiej młodzieży – są w wieku, w którym wkłada się mundur i strzela. Jak widzą wydarzenia w swoim kraju? Czy chcą walczyć? Jak wpływa na ich świadomość i emocje wyprawa do miejsc, w których zgładzono ich przodków?

Osoby

Ravit Urson– 16 lat, licealistka. Mieszka w Ashdod, dużym portowym mieście na południe od Tel Awiwu. W Ashdod nie istnieje społeczność arabska, osiedliło się za to wielu Rosjan. Konflikt izraelsko-palestyński był obecny raczej w książkach do historii niż w świadomości Ravit, a wśród jej znajomych nie było nikogo, kto odmawiałby Palestyńczykom prawa do własnego państwa. Tak przynajmniej było jeszcze dwa miesiące temu. Ravit przyjechała na chwilę do Polski, jest w swojej pierwszej, szkolnej podróży szlakiem miejsc pamięci o Zagładzie.

Do tej pory najbardziej interesowała ją chemia (będzie ją studiować, kiedy skończy służbę wojskową, a w kraju nie będzie wojny) i książki Milana Kundery. Teraz jednak, tłumaczy, najważniejsze dla niej jest, że należy do Izraela, a Izrael znajduje się w stanie wojny. Ravit nie może zrozumieć, dlaczego ktoś chce zniszczyć kraj, który własnymi rękoma zbudowali jej dziadkowie, a dzięki rodzicom stał się gospodarczą potęgą.

Daniel Hutter, 30 lat, student zarządzania Rodman Tel Hai College. Mieszka w kibucu oddalonym o 5 minut ja zdy od granicy z Libanem, w najbliższym sąsiedztwie Wzgórz Golan. Tam na razie panuje spokój, co w dużym stopniu determinuje jego spojrzenie na sytuację. (Młodsza siostra Daniela mieszka w Tel Awiwie, a to bardzo radykalizuje pogląd na wojnę).

Pozaakademicką część roku Daniel spędza w Polsce, gdzie mieszka jego żona. Ojciec Daniela przeżył wojnę przechowywany w przemyskim klasztorze. Kiedy w wieku 17 lat dowiedział się, że jest Żydem, natychmiast wyjechał. Rodzice wychowali Daniela w duchu lewicowym. Od początku akceptowali prawo Palestyńczyków do własnego państwa, nigdy nie sympatyzowali z wojskowymi jastrzębiami spragnionymi wrażej krwi. Podobnie jak większość jego znajomych – Daniel nie ma już siły na oglądanie newsów w telewizji.

Polityka 16.2002 (2346) z dnia 20.04.2002; Kraj; s. 36
Reklama