Archiwum Polityki

Bez pukania

Warszawa, blokowisko Wawrzyszew na Bielanach, w połowie drogi między starym Żoliborzem a hutą Lucchini. Sąsiedzi z klatki numer 3 nie widzieli Olgi Koszutskiej-Listkiewicz od piątku. W sobotę jeszcze słyszeli trzaśnięcie drzwiami: do Oleny – tak starszą panią nazywali przyjaciele – przyszli goście. Przypomną sobie później: do Oleny przychodziła dziewczyna, która nie mieszka z rodzicami, nie ma pieniędzy, nie pracuje. Olena pomaga jej finansowo, oddaje jakieś ubrania.

W poniedziałek i wtorek – cisza. W środę 13 lutego zaniepokojeni zatelefonowali do Michała Listkiewicza, syna Oleny, który mieszka w innej dzielnicy. Syna nie było, wyjechał z piłkarzami. Przyjechał 20-letni wnuk z jednym z pracowników PZPN. Wezwali policję: mieszkanie splądrowane, krwawe ślady szarpaniny, w kącie zmasakrowane zwłoki kobiety. Oprawcy najpierw poderżnęli starszej pani gardło. Policjanci informują, że zadawali ciosy nożem nawet wtedy, kiedy już nie żyła.

Lokalna gazeta podała, że brutalne morderstwo matki prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej ma ścisły związek z jego sympatiami piłkarskimi. Spekulowano, że to zemsta kibiców Legii. Przecież Michał Listkiewicz nie krył nigdy, że jest fanem Polonii Warszawa. Michał Listkiewicz macha ręką, ponieważ jest przyzwyczajony do wymysłów: – Kibice krzyczą, czasem zetrą się między sobą, nigdy jednak nie posunęliby się do zbrodni.

Dariusz Janas, rzecznik Komendy Stołecznej Policji, od początku był zdania, że to błędny trop. – Przestępcy zostawili sporo śladów, spostrzegliśmy nieudolne próby ich zacierania. Zorientowaliśmy się, że ofiara znała swoich katów. Najważniejsze spostrzeżenie: z mieszkania zniknęły typowo damskie rzeczy. Już wiedzieliśmy: wśród morderców była kobieta, motywem zbrodni była kradzież.

Policjanci zatrzymali 25 osób notowanych na Żoliborzu i Bielanach. Tydzień później dwoje młodych narkomanów przyznało się do winy. Dariusz Janas: – To była miła starsza pani, która pomagała ludziom, a śmierć takiej osoby motywuje policjantów do jeszcze bardziej wytężonej pracy.

Dom na Słowackiego

Halinę Koszutską i jej męża (rozwiedli się jeszcze w czasie wojny) oraz nastoletnią wówczas Olenę wojna wygnała ze Lwowa, rzuciła aż do Kujbyszewa.

Polityka 9.2002 (2339) z dnia 02.03.2002; Kraj; s. 20
Reklama