Archiwum Polityki

Kariera biednego rybaka

Od dawna historycy sztuki spierali się, kogo należy uznać za prawdziwego prekursora nowoczesnego malarstwa. Padały różne nominacje, od impresjonistów po Picassa, od Cezanne’a po Kandinsky’ego, od van Gogha po Matisse’a. Więdnącą dyskusję mocno ożywił ostatnio dyrektor słynnego Musée d’Orsay Serge Lemoine kontrowersyjną wystawą w weneckim Palazzo Grassi. Otóż zaszczytny ów tytuł postanowił przyznać nieco zapomnianemu malarzowi francuskiemu Puvisowi de Chavannes.

Dziwnie toczyły się losy artysty. Jako syn zamożnych bourgeois otrzymał staranne wykształcenie, lekcje pobierał u samego Delacroix. Bardzo szybko, bo około dwudziestki, wykształcił indywidualny styl malarski, ale bardzo wolno przekonywał do niego odbiorców. Jego prace regularnie odrzucano na prestiżowym Salonie Paryskim, a jeśli włączano już do ekspozycji, to z reguły towarzyszyły temu pomruki zdegustowanych krytyków i obojętność widzów. Niemal od początku natomiast ujął swymi dziełami wielu słynnych burzycieli dawnego porządku w sztuce. Miłośnicy zmian podziwiali go i próbowali naśladować. Jego sztuka stała się czymś w rodzaju papierka lakmusowego: kto go akceptował, dowodził w ten sposób, że nie jest konserwatystą.

Około 1861 r. odniósł pierwszy bezdyskusyjny sukces: jego wielkie malowidło ścienne „Wojna i pokój” zostało powszechnie zauważone i adorowane. Rozpoczął się triumfalny marsz przez muzea, salony, łamy gazet. W 1881 r. powstał „Biedny rybak” – najbardziej znane dzieło i jedna z najważniejszych ikon sztuki XIX wieku. Gdy w 1889 r. na jego cześć zorganizowano w Paryżu wielki bal, mistrzem ceremonii był Auguste Rodin, a wśród pięciuset gości z całej Europy znaleźli się najświetniejsi artyści, kompozytorzy, uczeni i politycy owych czasów. Zmarł w 1898 r. powszechnie podziwiany przez krytyków, widzów i – co najciekawsze – malarską awangardę.

Jednak z każdą dekadą XX wieku gwiazda Puvisa de Chavannes przygasała; następujący po sobie coraz szybciej kolejni reformatorzy i rewolucjoniści sztuki spowodowali, że w świadomości tak przeciętnych odbiorców jak i historyków sztuki jego prekursorska rola z pierwszoplanowej stała się drugoplanową. Z czasem pozostawiono mu jedynie zasługę bycia współtwórcą symbolizmu i wymieniano jednym tchem obok Ferdinanda Holdera i Gustava Moreau.

Polityka 9.2002 (2339) z dnia 02.03.2002; Kultura; s. 56
Reklama