Archiwum Polityki

Prusy to my

Prusy – ten parweniusz wśród mocarstw europejskich, znienawidzony i podziwiany – umierały długo. Ale czy naprawdę umarły? Przebity 25 lutego 1947 r. osinowym kołkiem pruski upiór właśnie zmartwychwstaje.

Dokładnie w 55 rocznicę ostatecznej likwidacji Prus przez aliancką Najwyższą Radę Kontrolną znów wybucha w Republice Federalnej dyskusja, czy poprzez połączenie Brandenburgii i Berlina nie przywrócić Prus jako samodzielnego landu. Dyskusja upiorna również dlatego, że kilka lat temu w referendum zarówno berlińczycy jak i Brandenburczycy wypowiedzieli się przeciwko takiej fuzji. Tymczasem na dobrą sprawę to Polacy są spadkobiercami Prus.

Trzysta lat temu w roku 1701, roku koronacji pierwszego króla „w Prusiech”, Prusy składały się z dwóch ogryzków, brandenburskiego i wschodniopruskiego, oddzielonych u ujścia Wisły korytarzem polskich Prus Królewskich, zresztą zamieszkanych w dużej mierze przez ludność posługującą się na co dzień także językiem niemieckim, ale bynajmniej nie marzącą o „ponownym zjednoczeniu” z Królewcem lub Berlinem.

W sto lat później – w 1801 r. – Prusy to niewielka Brandenburgia i rozproszone inne małe terytoria w Rzeszy oraz zwarta masa niemal trzech czwartych dzisiejszego terytorium Polski, z Poznaniem, Gdańskiem, Wrocławiem, Szczecinem, a także Warszawą jako pruskim miastem garnizonowym i stolicą Prus Południowych. Ta Warszawa nie ma już stanisławowskiego blasku, wiele pałaców opustoszało i gwałtownie rośnie pijaństwo, ale jednak Samuel Linde zaraz otworzy pierwsze liceum, a E.T.A. Hoffmann, pisarz i kompozytor, w wolnych chwilach między wymyślaniem dziwacznych niemieckich nazwisk warszawskim Żydom będzie zakładał warszawskie Towarzystwo Muzyczne i orkiestrę symfoniczną...

Jeszcze sto lat później – w 1901 r. – w Warszawie będzie od dawna Cesarstwo Rosyjskie, a Prusy w ramach Cesarstwa Niemieckiego pożrą kawał północnych Niemiec. W Poznańskiem pruscy żandarmi będą kijami łamać strajk polskich dzieci we Wrześni, domagających się nauczania religii po polsku.

Polityka 9.2002 (2339) z dnia 02.03.2002; Historia; s. 66
Reklama