Rządy PiS przypominają trochę serial; w kolejnych odcinkach pojawiają się nowe wątki i nowi wykonawcy. W odcinku na temat banków i Leszka Balcerowicza ważną rolę dostał Artur Zawisza. Znalazł się w końcu na scenie wielkiej polityki, także finansowej. Przypadek Zawiszy to niemal modelowy przykład kariery od zadymy do limuzyny. Ta ostatnia ciągle jeszcze nie nadjechała.
Lata 90. na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W kraju wybucha spór o przymusowe wcielanie pacyfistów do armii. W więzieniu za odmowę służby siedzi Roman Gałuszko. W holu KUL studenci na arkuszach zbierają podpisy pod petycjami o jego uwolnienie. Artur Zawisza, student znany z poglądów narodowo-konserwatywnych, zrywa listy, drze na strzępy arkusze z podpisami i publicznie łamie kopniakiem tablice informujące o solidarności z wyrzucanymi ze studiów. Uważa, że ojczyźnie trzeba służyć. To wtedy przylega do niego ksywka Pięściogłowy.
Rok 1998. Artur Zawisza, już znany działacz ZChN, zakłada z kolegami z partii stowarzyszenie Młode Wilki. Stowarzyszenie powołuje spółkę Eastern Enterprises, która ma je utrzymywać. Zawisza zostaje przewodniczącym rady nadzorczej. Jak twierdzi „Newsweek”, działalność Eastern Enterprises sprowadza się w większości do działań PR dla dwóch firm państwowych – Warsu (obecnie to jedna z przyczyn oskarżenia zarządu tej firmy o niegospodarność) i Poczty Polskiej. Fikcyjną umowę na 20 tys. zł na przygotowanie filmu dla Poczty miała podpisać żona Zawiszy, Marzena. W prokuraturze tłumaczyła, że udzielała w sprawie filmu konsultacji.
Spółka Eastern Enterprises miała też przekazać 40 tys. zł Fundacji Rozwoju Komunikacji Społecznej, którą Zawisza kierował. Artur Pasik, prezes Eastern Enterprises i dobry kolega Zawiszy z katolickiego harcerstwa, nie rozliczył się z zarządzania firmą.