Hugo Chavez, prezydent Wenezueli, kazał wydrukować i rozdać za darmo milion egzemplarzy „Don Kichota” i „Nędzników”. Książki te mają dodawać biedakom otuchy w walce ze złem. Rozczarowanie skorumpowaną demokracją i gospodarką rynkową zalecaną przez Waszyngton, spadek zaufania do partii politycznych, banków i władzy sądowniczej – wszystko to prowadzi do zniecierpliwienia i sukcesu rozmaitych demagogów. „Populizm, z jego pogardą dla podziału władz i wiarą w gospodarczą moc państwa, wielu mieszkańcom kontynentu wydaje się absurdalny, a jednak to on może zawładnąć masową wyobraźnią” – czytamy w brytyjskim dzienniku „Financial Times”.
Populistów wynosi do władzy mieszanina postulatów lewicowych, etnicznych, nacjonalistycznych, rewolucyjnych i skłonności autorytarnych. Oto ich credo:
Jestem dobrym człowiekiem, wrażliwym na krzywdę
Tam, gdzie znaczna część ludności (od 20 proc. w Chile do 80 proc. w Ekwadorze i Paragwaju) żyje w nędzy, w slumsach, bez dostępu do wody bieżącej i kanalizacji, za 2 dol. dziennie, populiści mogą liczyć na poparcie descamisados (ludzi bez koszul). Najbogatsze 10 proc. mieszkańców regionu gromadzi prawie połowę wszystkich dochodów, najbiedniejsze 10 proc. – zaledwie 1,6 proc. Nic dziwnego, że złaknionych sprawiedliwości jest wielu.
Pierwszy doszedł dzięki nim do władzy Juan Peron – uosobienie populizmu. On i jego żona Evita (POLITYKA 1) byli bohaterami narodowymi. W 1946 r. uzyskał 52,4 proc. głosów, w 1951 r. – 62,5 proc., a w 1973 r. – 62 proc. Nie był ideologiem, komunistą ani faszystą, był przyjacielem ludu, przytulił naród do serca. „Pierwsze wybory wygrałem dzięki mężczyznom, drugie – dzięki kobietom, a trzecie wygram dzięki dzieciom” – mówił.