Skrzynecki, historyk sztuki, przewodnik po Krakowie, magnetyczna osobowość. To on, otoczony zawsze tłumem wielbicielek i wielbicieli, zaprowadził przyjaciół do piwnicy w Pałacu pod Baranami. Nikomu wówczas nie przychodzi do głowy, że dwie czarne od sadzy i węgla salki staną się legendą Krakowa.
Zawirowało, zaszumiało, zagrało. Na tle scenografii ze szmat, papieru, tiulu występują Wiesław Dymny, Mirosław Obłoński, Barbara Nawratowicz, Kika Lelicińska, Krzysztof Litwin, Tadeusz Kwinta. W kącie stoi i przygląda się milczący Krzysztof Penderecki. Po latach przyzna, że był onieśmielony piwniczanami. Do kabaretu zagląda rzeźbiarz Bronisław Chromy. Po latach spod jego dłuta wyjdzie pomnik piwniczan.
Pod Baranami pojawia się Zygmunt Konieczny. Koledzy mówią o nim Zygmunt Odnowiciel. Przed nim nie było w kabarecie profesjonalnego kompozytora. On tworzy styl piwniczny, który najkrócej sam opisuje jako muzyczną interpretację tekstów. Dziś nikogo nie zaskakują piosenki poetyckie, ale pół wieku temu zaśpiewać „Grand Valse Brillante” Juliana Tuwima czy wiersze wojenne Baczyńskiego to było coś. Na piwniczną scenę wkracza Ewa Demarczyk. Ich wspólne piosenki zawojują nie tylko Piwnicę, ale i festiwal w Sopocie. Kabaret jest już wtedy sławny.
Źle się czujemy z marnymi słowami
Marek Pacuła, w Piwnicy od lat 70., po śmierci Piotra (1997 r.) występuje jako konferansjer: – Jesteśmy dziećmi paryskiego kabaretu Czarny Kot. Czarny Kot najpierw pomieszkał w Zielonym Baloniku, potem się schował, by pojawić się za sprawą Gałczyńskiego w „Przekroju”, a w końcu na dobre zadomowił się w Piwnicy. Byliśmy i jesteśmy kabaretem literackim.
Ola Maurer, w Piwnicy od lat 70.