W opowieściach ludzi, którzy go widzieli, yeti przypomina małpę ze stożkową głową, głęboko zapadniętymi oczami i siwymi włosami, które spadały mu na ramiona. Mieszka na wysokości 4–5 tys. m, niemal na całym obszarze Nepalu i Tybetu, a także w Bhutanie i indyjskim Sikkimie. Zawsze zabija jaki i porywa piękne Szerpijki. Yeti najbardziej znani są w nepalskim rejonie Mahalangur (co znaczy wielka małpa). Podobno pierwszym człowiekiem, który widział yeti, był niemiecki najemnik przed 600 laty. Szerpowie przyszli tu z Tybetu dopiero w XVI w. A więc yeti byli wcześniejsi. Edmund Hillary pokazać miał królowi Nepalu Mahendrze skalp yeti.
Król Bhutanu, świetnie wykształcony w Oxfordzie dżentelmen, namiętnie, i jak na razie bez skutku, poluje na yeti. Wydał, żeby upamiętnić wyprawy, serię trójkątnych znaczków pocztowych. A znaczki Bhutanu, dziś już holograficzne, są dla początkujących filatelistów niebywałym rarytasem.
Inne miniaturowe państewko himalajskie, dziś stan indyjski, Sikkim, żyje legendą yeti, podobnie jak supermocarstwo filatelistyczne Bhutan. W salonie herbacianym pałacu cesarza Sikkimu widniał fresk przedstawiający yeti naturalnej wielkości. Naturalna wielkość w przypadku yeti to od 1,5 do 3 m wzrostu. Opowiadają w Sikkimie, że chłopiec Szerpa pomógł samicy yeti pozbyć się kości w gardle, a ona się zakochała i razem zniknęli w dżungli. A yeti – jej mąż przyniósł chłopcu torbę pełną złota.
Widać w tych legendach pewne zbieżności.
Yeti jest samicą i samcem, to znaczy, że termin w tej samej formie odnosi się do obydwu płci. Podział ról rodzinnych przypomina z grubsza sytuację górali nepalskich, gdzie dzieci wychowuje mężczyzna, a poletko uprawia kobieta. Wychowanie dziecka (synka) w górach jest trudniejsze niż drapanie ziemi pazurami.