Archiwum Polityki

Rakiem na skos

Już sam tytuł – „Pełzanie rakiem” – jest polemiką niemal 75-letniego dziś pisarza z samym sobą. Trzydzieści lat temu Grass, wspierając politykę wschodnią Willy’ego Brandta i zarazem ścierając się z rebeliancką młodzieżą tęskniącą do rewolucji w Republice Federalnej, mówił, że postęp dokonuje się ruchem ślimaka: powoli, ale wytrwale. Dziś laureat literackiej Nagrody Nobla już nie jest pewien, czy przypadkiem nie trzeba się poruszać „na skos w stosunku do linii czasu, tak jak raki, które udając, że się cofają, robią unik w bok”.

Wieczorem 30 stycznia 1945 r. na wysokości Ustki radziecki okręt podwodny zatopił wypełniony niemieckimi uciekinierami z Gdańska i Prus Wschodnich hitlerowski statek wycieczkowy „Wilhelm Gustloff”. Przy osiemnastostopniowym mrozie uratowano 1239 osób. Zginęło od 6 do 10 tys., głównie kobiet i dzieci. Wokół tej katastrofy Günter Grass osnuł swą nową powieść „Pełzanie rakiem” („Im Krebsgang”, Steidl, 2002). Już po tygodniu znalazła się na czołowych miejscach list bestsellerów i sprowokowała żywą dyskusję na temat stosunku literatury niemieckiej do niemieckiej przeszłości.

Przesłanie powieści jest takie: Niemcy udając, że się cofają ku swej przeszłości, tak naprawdę odskakują w bok od wytyczonej po wojnie linii moralnej. Przez pół wieku media, politycy i lewicowo-liberalni intelektualiści głosili, że nie wolno relatywizować niemieckich win odwołaniem się do niemieckich cierpień i zbrodni popełnionych przez drugą stronę. Nie wolno Oświęcimia relatywizować ani Gułagiem, ani niemieckimi ofiarami wypędzeń. Teraz jednak ten konsens jest coraz częściej kwestionowany. Dlaczego właśnie teraz? Od tego pytania zaczyna się powieść.

To nie był temat

Jej narratorem jest Paul Pokriefke, 57-letni dziennikarz, który niczego większego w zawodzie nie zdziałał. Kiedyś pisywał do prasy prawicowej, potem do lewicowej, a teraz opracowuje dobrze wyważone dokumentacje dla agencji prasowej. Pewien wypalony już z pomysłów pisarz, przypominający samego Grassa – namówił go do sporządzenia dokumentacji katastrofy „Gustloffa”. Pokriefke ma po temu osobiste powody. Urodziła go na pokładzie statku tuż przed katastrofą siedemnastoletnia Tulla Pokriefke (znana czytelnikom Grassa z gdańskiej trylogii). Po czym matkę wraz z noworodkiem uratował niemiecki torpedowiec.

Polityka 8.2002 (2338) z dnia 23.02.2002; Kultura; s. 56
Reklama