Archiwum Polityki

Niedosyt

[dla koneserów]

Dwie nieodległe w czasie inscenizacje współczesnych dramatów podjęte przez Agnieszkę Lipiec-Wróblewską – „Fantom” Ingmara Villqista w krakowskim Starym i „Dublińską kolędę” Conora McPhersona w warszawskim Studio – trudno uznać za satysfakcjonujące. W pierwszym przypadku wina (jeśli podobna rozdzielić z zewnątrz winy i zasługi) zda się leżeć po stronie teatru. Jednym z wyróżników dramatów Villqista jest operowanie niedopowiedzeniami; w tej wyjętej z cyklu „Beztlenowce” jednoaktowej psychodramie o „czymś”, co objawiło się między dwojgiem ludzi – może to niewidzialne dziecko, może upostaciowane poczucie winy albo projekcja marzeń – wieloznaczność jest konieczna. Tymczasem inscenizacja krakowska usilnie wszystko dopowiada, tak w aktorstwie (Aldona Grochal nieomal szkicuje pantomimicznie dziecko-fantom), jak w środkach inscenizacyjnych (muzyka Janusza Grzywacza punktuje sytuacje niby w śp. Kobrach), miast napięcia ewokując na widowni jedynie irytację. W drugim przypadku słabsze zda się tworzywo literackie. „Dublińska kolęda” miała dyskontować sukces „Tamy” tegoż McPhersona, nie dorównuje jednak tamtej sztuce choćby misternością atmosfery stworzonej nieomal z niczego, z pogaduch przy whisky z piwem. Prezentowany tym razem autorozliczeniowy monolog grabarza-pijaka nie wykracza poza ramki rodzajowego obrazka – przy całej oryginalności gry Krzysztofa Majchrzaka. Trudno pozbyć się uczucia niedosytu i po jednym, i po drugim spektaklu. Taki niedosyt musi być jednak wkalkulowany w ryzyko wystawiania niesprawdzonych współczesnych utworów. I w sumie jest to niezadowolenie całkiem innego kalibru niż złość po konwencjonalnych, bezpiecznych i całkowicie pustych emocjonalnie premierach, jakich wokół niemało.

Polityka 19.2001 (2297) z dnia 12.05.2001; Kultura; s. 51
Reklama