Archiwum Polityki

Kula w koronie

Kulę znalezioną po zamachu na podłodze papamobilu Jan Paweł II ofiarował sanktuarium maryjnemu w Fatimie. Papieskie wotum dziękczynne ozdobiło koronę słynnej figury Matki Bożej. „Czyjaś ręka strzelała, ale Inna Ręka prowadziła kulę’’, powiedział papież i poprzestał na tym wyjaśnieniu. Wielu ludzi na świecie wciąż jednak próbuje rozwikłać tajemnicę dramatu, jaki rozegrał się 13 maja 1981 r. na placu św. Piotra.

Drogi papieża i Turka Mehmeta Ali Agcy przecięły się w tamto słoneczne popołudnie. Agca był na placu przed Bazyliką św. Piotra dzień wcześniej na czymś w rodzaju wizji lokalnej. W dniu zamachu stanął tuż za pierwszym rzędem pielgrzymów oczekujących na przejazd papieskiego jeepa. Toyota papieża po raz drugi objeżdżała plac.

Za pierwszym razem Jan Paweł w momencie, gdy jego pojazd mijał Agcę, akurat odwrócił się plecami do Turka. Agca zeznał, że za nic w świecie nie chciał strzelać w takiej sytuacji. Ale gdy papamobil pojawił się ponownie, a jego pasażer przyjął pozycję frontalną, Turek oddał dwa strzały z półautomatycznego browninga kaliber 9 mm. Agca miał wtedy 23 lata, jego ofiara – prawie 61, trwał trzeci rok pontyfikatu Karola Wojtyły.

Był to rok trudny. Sowiecką Rosją rządziła twardą ręką ekipa Breżniewa, która dwa lata wcześniej wysłała Armię Czerwoną na brudną wojnę w Afganistanie, a teraz z niepokojem obserwowała pokojową rewolucję Solidarności w Polsce, w Warszawie konał prymas Wyszyński, duchowa podpora Kościoła, we Włoszech prasa krytykowała papieski sprzeciw wobec legalnego prawa do aborcji.

Pierwsza kula Agcy przeszyła brzuch papieża, o ułamek centymetra minęła aortę, wychodząc zraniła palec lewej ręki. Druga uderzyła w prawe ramię i ciężko raniła dwie kobiety w tłumie. Agca strzelał prosto do celu, jak zawodowiec, trzymając pistolet oburącz. Stojąca tuż za nim młoda zakonnica rzuciła mu się na kark. Krzyknął: To nie ja! Natychmiast obezwładniony i aresztowany, uniknął linczu. Dlaczego strzelał? Czy to był zamach na papieża Wojtyłę, czy na papieża w ogóle? Czy to był spisek, czyj i po co?

Ten grad pytań spadł na osłupiałych i zrozpaczonych ludzi na całym świecie, ale w Polsce miały one ciężar szczególny. Kontrolowane przez władze komunistyczne media nie mogły nie dostrzec tego, co działo się w kraju po hiobowych wieściach z Rzymu.

Polityka 19.2001 (2297) z dnia 12.05.2001; Świat; s. 78
Reklama