Archiwum Polityki

Durnostojki

Pisałem w zeszłym tygodniu o półce w moim pokoju, na której stanęły przedmioty ozdobne i niepotrzebne pamiątki oraz prezenty, które w każdym domu się gromadzą i z którymi trudno się rozstać, choć równie trudno się z nimi współżyje. Wewnętrzny cenzor powstrzymał mnie wtedy przed użyciem na wpół żartobliwego słowa, które wielu Polakom wydaje się zaczerpnięte z języka rosyjskiego, a tymczasem zdaniem wielu Rosjan takiego słowa nie ma. Przedmioty niepotrzebne, zaśmiecające mieszkanie określa się mianem „durnostojów” ewentualnie „durnostoi” i nam, Polakom, wydaje się, że to naturalny rusycyzm. Coś stoi po nic, niepotrzebnie, czyli durno.

Chciałbym, żeby jakiś uczony lingwista porównawczy zebrał słownik wyrazów przypisywanych innym językom, w których albo tych wyrazów nie ma, albo co innego oznaczają. Jako amatorski użytkownik paru języków obcych czasem spotykam takie dziwy i zwykle długo się gryzę, zanim ustalę w pamięci, że na przykład wdzięczne słowo rodem z kasyna „Va banque”, tytuł dwóch zabawnych polskich filmów, jest we Francji niezbyt zrozumiałe. Podobnie Niemcy ukuli niedawno zgrabny amerykanizm na określenie telefonów komórkowych. Mówią na nie „handy”, czyli telefon podręczny, który wyróżnia się także poręcznością i oba te słowa istnieją w angielskim, ale nie zauważyłem nigdy, by ktoś ich używał w odniesieniu do telefonów komórkowych. W żargonie filmowym montażysta ma w Niemczech tytuł „cutter”, co etymologicznie wiąże się z cięciem, ale w Ameryce może raczej przywoływać na myśl rzezacza, natomiast montażysta nosi w USA tytuł editor, co tłumaczy się po polsku jako wydawca i tym tytułem z kolei po przemianach w polskiej telewizji nazwano niektórych redaktorów.

Polityka 19.2001 (2297) z dnia 12.05.2001; Zanussi; s. 105
Reklama