Archiwum Polityki

Zanussi wierci

Mój odtylny sąsiad Krzysztof Zanussi zainstalował półkę. Jest to rzeczywiście wiadomość podwójnie sensacyjna. Wynika z niej bowiem po pierwsze, że pomiędzy festiwalami w Japonii, Australii, Peru, Ghanie i na Wyspach Wielkanocnych znalazł jednak czas na wpadnięcie do kraju; po drugie, że nie wynajął do wykonania dzieła najlepszych specjalistów z Singapuru, Alaski lub Zimbabwe ani nawet modnego dekoratora wnętrz z Paryża, lecz sam, z rodziną, zabrał się do tak wyczerpującej i skomplikowanej roboty. To się chwali, ale nie o to chodzi. Półki stawia, wiesza lub przestawia albo przewiesza w Rzeczpospolitej rocznie circa trzy miliony osób. Trzy miliony półek to jest nie byle co – to jest, gdyby ułożyć je na kupę, piramida półek. Może nawet parę piramid. Może nawet parę piramid plus wieża Eiffla. No i co? – No i nic. Żadnej refleksji, żadnej metafizyki. Prymitywizm. Prawdziwemu intelektualiście wystarczy natomiast jedna półka, by dokonać najistotniejszych socjologicznych i historiozoficznych spostrzeżeń rzucających nowe światło na dzieje i egzystencję ludzką. Nikt nie zaprzeczy (musiałbym go wyzwać na udeptaną ziemię), że jest Krzysztof Zanussi intelektualistą najczystszej wody. Oto więc garść jego myśli przy wierceniu:

„W dawnym minionym ustroju zrobienie czegokolwiek graniczyło z cudem i osiągnięte minimum stanowiło pułap naszych marzeń. (...) System powszechnego niedostatku powodował, że nie było siły, żeby żądać więcej niż minimum i żeby zdobywać się samemu na wysiłek, który przekraczał najniższy próg wymagań”. Albo: „wysoki poziom wymagań pojawia się wraz z zamożnością, biedaków nie stać na grymasy, a więc nie stać także na wyrafinowanie, muszą zadowolić się minimum.

Polityka 19.2001 (2297) z dnia 12.05.2001; Stomma; s. 106
Reklama