Bajka ujmuje świat w metaforę, pierwszą, jaką człowiek w życiu napotyka. "Czytajcie dzieci, uczcie się, jak to niegrzecznym bywa źle" - zaczynał Heinrich Hoffmann "Złotą różdżkę", zbiór bajek dla dzieci. Bajki miały wówczas za zadanie wychowywać i poprawiać. Stąd historia o Pawełku, który bryka, aż ściągnie ze stołu obrus wraz z całą zastawą, "i ukarał ojciec syna, aż trzeszczała dyscyplina". Juleczkowi, co ssie palce, krawiec te palce ucina, "krew się leje, tryska ciurkiem, a paluszki już pod biurkiem". Z Kasi, co bawiła się zapałkami, pozostaje "garść popiołu". Tłusty Michaś, co nie chce jeść zupy, umiera.
U Stanisława Jachowicza dzieci bywają złe, leniwe i głupie, ale bywają też rozsądne, pobożne, posłuszne. Te pierwsze są karane, drugie nagradzane. Dorośli udzielają im przestróg i wygłaszają bajkowe morały. "Grzeczność, uprzejmość w dwójnasób się wraca. Dobre dobrem się odpłaca". Albo - "wstrzymaj zemstę, przebaczać najpiękniejsza cnota". Słuszne niby to wszystko i zaprzeczyć temu nie sposób, ale... jak zafundować dziecku morał tak nachalny i tak dosłowny, niebajkowy świat?
Zaraz po wojnie
Powstawały nowe, słuszne baśnie. "Maszynowe wróżki" Wandy Grodzieńskiej to, jak na owe czasy, szczyt fikcji. Oczywiście fikcji złudnej, bo wróżka-samotrzepka okazuje się maszyną do oczyszczania bawełny. Bajeczki i wierszyki musiały dotyczyć pracy, chwalić współczesność i umacniać sojusze. Stąd "List" Jerzego Osińskiego, opisujący życie dzieci w jasnym, wesołym i czystym osiedlu, wybudowanym dla górników Kopalni Wujek. Wieczorami ojcowie opowiadają dzieciom o Pałacu Młodzieży w Stalinogrodzie imienia Bolesława Bieruta. "A cuda tam - jak w bajce!" - i oto bajka przestała być potrzebna. Przecież rzeczywistość jest sama w sobie baśniowa.
Dziś w księgarni
Samej "Alicji w krainie czarów" można kupić kilka wersji.