Archiwum Polityki

Próba logiki

Przygody Kubusia Fatalisty są klasyką ideologicznej kpiny i choć mało kto dziś pamięta Leibnitza i myśl o "najlepszym ze światów", to jednak i w lekturze, i na scenie śmieszy nas przez ćwierć tysiąclecia bez mała intelektualna polemika z koncepcją filozofa, który był zdecydowanie elitarny, ale odwoływał się do odczuć dość powszechnych. Jest w nas wszystkich pragnienie pochwały naszego świata, aprobaty dla systemu naszych myśli. A towarzyszy temu równie żywy chochlik, który podpowiada, by wszystko obracać na nice.

Nie żyjemy w najlepszym ze światów, ale wierzymy powszechnie, że przynajmniej świat naszych postulatów jest spójny i logiczny. Chcemy żyć wedle zasad sprawiedliwych i wierzymy, że jest to możliwe. Kiedy jednak przyjrzeć się bliżej najrozmaitszym naszym przekonaniom, można spostrzec, jak to zrobił Kubuś Fatalista, że nie wszystko trzyma się kupy.

Spotykałem radosną amerykańską młodzież na różnych świetnych uniwersytetach i zaskoczyła mnie dosyć powszechna chęć potępiania Kolumba za to, że odkrył Amerykę i tym samym sprowadził nieszczęście na rdzenną indiańską ludność. Najazd Europejczyków zniweczył miejscową kulturę i wyznania, doprowadził do nieszczęścia, jakim jest współczesne USA. Rozumowanie powyższe jest wyrazem gorącej wiary w sprawiedliwość i prawa pokrzywdzonych, którymi są wszyscy przegrani, ale żeby sprostać wymogom czułego sumienia, konieczne jest zadośćuczynienie. Można sobie przecież wyobrazić w końcu dwudziestego wieku masową emigrację ze Stanów Zjednoczonych. Potomkowie niesprawiedliwych najeźdźców mogą naprawić błąd przodków i zostawić ziemię Indianom. W planie indywidualnym jest to zupełnie możliwe, w planie społecznym wiadomo, że większość ma sumienia nieczułe - i zostanie.

Polityka 4.1999 (2177) z dnia 23.01.1999; Zanussi; s. 89
Reklama