Archiwum Polityki

Benedykt w kraju Jana Pawła

Na motto papieskiej wizyty wybrano słowa „Trwajcie mocni w wierze”. Taką dewizę mógłby wybrać i Jan Paweł II. Ciągłych porównań i wspomnień podczas tej pielgrzymki nie da się uniknąć.

Papież Ratzinger przez cztery dni będzie gościł w kraju swego poprzednika, odwiedzi 6 miast, odprawi 2 msze masowe i 10 razy przemówi publicznie. Polska będzie się zastanawiała, w jakim stopniu Benedykt XVI korzysta z dziedzictwa Karola Wojtyły – pełnymi garściami czy oszczędniej.

Tymczasem Kościół powszechny o spadku po Janie Pawle pamięta, ale coraz więcej uwagi poświęca nowemu pontyfikatowi. Dziś wyraźniej widać, że Benedykt nie rozwija go ani tak, jak marzyli tradycjonaliści, ani tak, jak obawiali się katolicy lewicowi. Jeden z amerykańskich dostojników kościelnych powiedział w rocznicę wyboru Ratzingera: „Myśleliśmy, że wybieramy Ronalda Reagana, a na razie mamy Billa Clintona”. Tę samą nutę rozczarowania słychać u Johna Richarda Neuhausa, kiedyś bojowego postępowego luteranina, dziś katolika redagującego wpływowe konserwatywne czasopismo amerykańskie „First Things”.

Ma on za złe papieżowi, że swym następcą w Kongregacji Nauki Wiary mianował arcy-biskupa z amerykańskiej stolicy gejów San Francisco, a jego z kolei zastąpił biskupem, którego tradycjonaliści uważają za zbyt tolerancyjnego dla ruchu równouprawnienia homoseksualnego. Kościół katolicki w USA przeżywa wielkie kłopoty moralne i finansowe na tle serii skandalów obyczajowych z udziałem księży i dlatego ludzie pokroju Neuhausa naciskają na twardy kurs w tej dziedzinie. Krytykują więc Benedykta przede wszystkim za to, czego dotąd nie zrobił, choć – ich zdaniem – powinien był zrobić.

Lista tych pretensji jest dość długa. Tradycjonaliści czekali, że nowy papież przywróci do łask łacinę jako równoprawny język liturgii i ogłosi czystkę w Kościele obejmującą nie tylko gejów i tych, którzy ich tolerują, lecz także wszelkich katolickich liberałów. Ale doczekali się tylko gestu woli pojednania z tak zwanymi lefebrystami (przeciwnikami reform soborowych z połowy lat 60.

Polityka 21.2006 (2555) z dnia 27.05.2006; Raport; s. 4
Reklama