Archiwum Polityki

W samo południe

W areszcie siedzi pięcioro wysokich urzędników Ministerstwa Finansów, podejrzanych o korupcję, co ma być dowodem, że władze przystąpiły do rozbijania kontrolującego polską gospodarkę złowrogiego Układu. Każdy zobaczył to na własne oczy, wyprowadzono ich z ministerstwa w kajdankach i w asyście kamer. Aresztowanym zarzuca się branie łapówek za umarzanie podatków – m.in. firmie byłego senatora Henryka Stokłosy, o czym prasa pisała już kilka lat temu. Naprawdę groźne dla państwa byłoby, gdyby potwierdził się inny zarzut – współpracy zatrzymanych naczelników wydziałów MF z mafią pruszkowską. Jej kasjer Janusz G. ps. Graf miał inwestować pieniądze gangsterów w firmy, którym potem aresztowani umarzali podatki. Było to możliwe, bo jednym z ogniw układu miał być inny pracownik MF Zbigniew M., który tworzył przepisy, jakie posłużyły potem jego kolegom do umarzania podatków. Podobno obiecano wicepremier Zycie Gilowskiej, że aresztowania podejrzanych odbędą się dyskretnie, by gmach ministerstwa nie kojarzył się ludziom z siedzibą przestępców. Słowa nie dotrzymano. Doraźna propagandowa potrzeba okazała się ważniejsza.

Przykładów, gdy bardzo wysocy urzędnicy państwowi tworzą regulacje prawne „pod siebie”, jest niestety dużo. Chętnie majstrowano zwłaszcza przy ustawach podatkowych, tworząc luki (np. słynne darowizny), dzięki którym najszybciej zarabiali ci, którzy o nich wiedzieli. Jak już wiedzieli wszyscy, lukę uszczelniano i pojawiały się następne.

Do przepisów nakładających akcyzę wprowadzono wiele zwolnień, mających uchronić przed bankructwem np. państwowe rafinerie południowe. Potem okazywało się, że dzięki zwolnieniom miliardy zarobiła mafia paliwowa. – Wysoka jakość przepisu możliwa jest do osiągnięcia, gdy poważnie traktuje się wszelkie uwagi krytyczne – twierdzi wysoki urzędnik MF.

Polityka 21.2006 (2555) z dnia 27.05.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 18
Reklama