Archiwum Polityki

Kowal losu

Dostrzegam przewagę ludzi z małych miasteczek. Jest w takich miejscach coś szczególnego; są jak gniazda, z których człowiek musi wyfrunąć, bo się nie mieści. Tu łatwiej rodzą się marzenia i tęsknota świata. Jurek Pilch ma swoją Wisłę, Zbyszek Zamachowski – Brzeziny, ja – Kowal na Kujawach.

W Krakowie jestem przybyszem. Wziąłem z niego to, co najpiękniejsze: Stary Teatr, architekturę, europejskość, księgarnie otwarte do jedenastej w nocy i Rynek, który zasypia o czwartej nad ranem. Ale jestem stąd, z Kowala.

Kowal to było miasto szewców i stolarzy. Szewcem był wujek Baliński, wujek Paszyński i mój ojciec, Antoni Nowicki. Robili buty i rozwozili je po jarmarkach. Kiedyś rzemieślnik to był gość, ale po wojnie, w latach 50., panowała straszna bieda, człowieka nie było stać nawet na prawdziwe marzenia. Marzeniem mojego pokolenia była mała matura. Kto ją miał, uchodził za inteligenta, bo nie nosił skrzynek, ale zapisywał, ile skrzynek przenieśli inni.

Włocławek robił na mnie wtedy większe wrażenie niż dziś Buenos Aires, a do Inowrocławia zabierałem ze sobą słoik smalcu i bochenek chleba, bo to już była wielka wyprawa. Do pierwszych szronów chodziliśmy boso. Sami robiliśmy sobie sanki i łyżwy. Jak ktoś w niedzielę jadł na obiad kurę, wiedziała o tym cała ulica.

W roli czajnika

Kiedy dziennikarze pytają mnie, gdzie poznałem teatr, odpowiadam, że w remizie strażackiej. Po wojnie były w Kowalu trzy teatry. W remizie po raz pierwszy widziałem „Zbójców” Schillera, w teatrze nauczycielskim poznałem całego Fredrę. Ludzie sami szyli kostiumy, budowali dekoracje, a wieczorami dyskutowali po domach o inscenizacji. W Kowalu, w przedszkolu prowadzonym przez siostry, jako trzylatek debiutowałem na scenie w roli czajnika.

Czasem do miasteczka przyjeżdżało ruchome kino. Facet wyjmował z blaszanego pudła jakieś tajemnicze przedmioty. Jak nie mieliśmy pieniędzy na bilet, wpuszczał za dwa, trzy jajka. Oglądaliśmy czarujące radzieckie filmy, kręcone w hollywoodzkiej manierze, kochaliśmy się w Lubow Orłowej. Piosenki z tych filmów znam na pamięć do dziś.

Polityka 30.2002 (2360) z dnia 27.07.2002; Społeczeństwo; s. 60
Reklama