Archiwum Polityki

Debiut na balu

Są inne takie bale na świecie, w Paryżu, Wiedniu, Moskwie. Wystarczy na nie kupić bilet, jeśli kogoś na to stać, i można wejść tanecznym krokiem w dorosłe życie. Na warszawski Bal Debiutantów trzeba zostać zaproszonym. Dostąpić zaszczytu. I być panną lub kawalerem.

Już stylistki z firmy L'Oreal nakładają makijaż na twarze debiutantek. Jakże one w oczach się zmieniają, zachwyca się Jan Maria Poniński, debiutant, jak ładnieją. Stylistki z jednego są niezadowolone – debiutantki mają niewydepilowane brwi, zbyt szerokie, a powinny być jak węgielkiem narysowane, jak u Oleńki, jakże to: krzaczaste do delikatnego, panieńskiego makijażu? Wiele z nich w ogóle się nie maluje, dziwią się stylistyki. Dopiero tu, na balu, pierwszy raz. I zdarza się, mówi hrabina Jolanta Mycielska, że po raz pierwszy wkładają rodzinną biżuterię po babci, po prababci, jeśli oczywiście precjozów nie zjadły wojna i PRL. Też delikatną, coś na szyję, pierścioneczek. I fraki debiutantów. Też pierwsze. Jolanta Mycielska, która bale debiutantów reaktywowała w 1998 r. (w Polsce Ludowej nikt najmarniejszej sali by na to nie dał), przypomina sobie, że na pierwszym z balów, odbywanych co dwa lata, młodzież męska występowała, bywało, we frakach rodzinnych, które nadgryzły tu i ówdzie mole.

Teraz fraki bierze się z wypożyczalni strojów ślubnych, rzadziej z teatru, bo tam zwykle sfatygowane. Albo się sprawia nowe. W końcu bal debiutantów, jak chrzest, jak maturę, ma się raz w życiu. Bal – uroczyste wejście w dorosłość. Wszyscy debiutanci metrykalnie są już dorośli, ale bal jest koroną, zwieńczeniem.

Nie zaprasza się dzieci z wielkiej polityki i takiegoż biznesu. Zaprasza dzieci z historycznych rodów, z rodzin kawalerów maltańskich i ze środowisk polonijnych. Panna powinna mieć ukończone 17 lat i nie przekroczyć 25 roku życia, kawaler odpowiednio 18 i 30. Wyboru dokonuje Jolanta Mycielska, wiceprzewodnicząca Przymierza Rodzin, dama maltańska, mieszkająca w Holandii, uhonorowana tytułem Ambasadora Dobra. W tym roku wybrała 64 debiutantów.

Christoph Thun, syn Róży, definiuje, co znaczy świetny człowiek zapraszany na bal.

Polityka 42.2008 (2676) z dnia 18.10.2008; Na własne oczy; s. 116
Reklama