Na katolickich stronach internetowych księża podpowiadają wiernym, jak można uczcić Wielki Post w sposób bardziej intymny, wewnętrzny, własny. Nikt już nie wymaga jak kiedyś, żeby człowiek chodził smutny, ze spuszczoną głową i jadł przez 40 dni ziemniaki ze śledziem. Bardziej chodzi teraz o postanowienie bycia lepszym, wyrzeczenie, duchową rekonwalescencję, odnowę, przebudzenie.
Ksiądz Mróz na stronach amen.pl doradza: „Na przykład mąż mógłby – nie tylko w Wielkim Poście – więcej niż dotąd pomagać żonie w jej pracach domowych, porządkach, sprzątaniu, a nawet gotowaniu czy praniu. (...) Z kolei żona mogłaby – nie tylko w Wielkim Poście – więcej niż dotąd zatroszczyć się o swojego męża i zacząć oszczędniej korzystać z narządu mowy, więcej myśleć, niż mówić (...)”. Ks. Piórkowski wzywa na stronie mateusz.pl: „Spójrz na swoje życie! Czy zawsze jest ono karnawałową sielanką?”. Ks. Młynarczyk wykłada pedagogicznie na katecheta.pl: „Cel główny: Uczeń powinien świadomie i samodzielnie podjąć wysiłek wielkopostnego umartwienia dla dobra samego siebie”. Ks. płk Płoski stawia diagnozę na opoka.pl. Temat: „Już nie smakuje mi moje życie. Diagnoza: Zgubny przesyt. Ten tylko, kto odczuwa głód, może się rozkoszować. Kto jednak jest głodny? Zwykle najcichsze burczenie żołądka jest uspokajane kaloryczną bombą (...). Terapia: Na nowo odczuć głód (...). Po siedmiu tygodniach postu życie samo zacznie smakować”.
Kolejny ksiądz radzi w Internecie, aby w Wielkim Poście przestać być niewolnikiem własnego samochodu. Odstawić auto na 7 tygodni.
– Ja osobiście jestem przeciwny wyrzeczeniom powierzchownym – mówi ks. Andrzej Luter. – To, że ktoś będzie pościł, nie zapali papierosa, to bardzo ważne.