Archiwum Polityki

Czerwone i czarne

Kościół katolicki, dość nieoczekiwanie, ma teraz najsilniejsze wpływy polityczne w całym okresie III RP. Wcześniej, nawet kiedy władała prawica, silna opozycja lewicowa często wpływała na losy interesujących Kościół prawnych regulacji. Dzisiaj, kiedy rządzą SLD i UP, antykościelne głosy schodzą do ideologicznego podziemia. Lewica najwyraźniej postanowiła przełamać prawicową koncesję na przychylność hierarchów. Nawet kosztem części elektoratu.

Urzędnicy lewicowego rządu prześcigają się w deklaracjach, iż ustawa aborcyjna w obecnym kształcie jest całkowicie bezpieczna. Nawet Izabella Sierakowska, znana przecież wcześniej ze swoich antyklerykalnych poglądów, dzisiaj dopuszcza tu jedynie kosmetyczne zmiany, dotyczące edukacji i dostępności środków antykoncepcyjnych. Liderzy PSL pytani o aborcję szybko zmieniają temat, choć kiedyś ich postawa w tej materii nie była jednoznaczna. Marek Pol, który w jednej ze swoich przedwyborczych deklaracji stwierdził, iż „szansa sukcesu wyborczego nie zmienia nas w naszych poglądach”, dzisiaj jest o wiele ostrożniejszy w deklaracjach. Nie mówi się już w Unii Pracy o zniesieniu ocen z religii na świadectwach szkolnych, o dopuszczalności przerwania ciąży ze względów społecznych, a nawet o dotowaniu antykoncepcji. Pojedyncze wystąpienia, jak ostatnio senator UP Krystyny Sienkiewicz, krytykującej rzekome przywileje podatkowe Kościoła, napotykają milczenie czołowych polityków koalicji. Znamienne, że sama Sienkiewicz dobitnie podkreśliła, że jej inicjatywa nie była konsultowana z partią i ma pozakoalicyjny i pozarządowy charakter. Rząd zapewnia, że kalendarz jego prac jest bardzo wypełniony i nie ma w nim miejsca na tego typu kontrowersyjne propozycje.

Wygodne alibi

Co spowodowało tę zadziwiającą – biorąc pod uwagę przeszłość całej formacji – ustępliwość rządu Leszka Millera wobec Kościoła? Najpowszechniejsza wersja głosi, iż chodzi tu o zdobycie przychylności duchowieństwa dla wysiłków rządu w procesie integracji Polski z Unią Europejską. Taki motyw pojawiał się podczas spotkań Leszka Millera z Janem Pawłem II i prymasem Józefem Glempem. Niektórzy działacze Sojuszu dają jednak do zrozumienia, że sprawa integracji, choć ważna sama w sobie, jest jednocześnie dobrym pretekstem.

Polityka 7.2002 (2337) z dnia 16.02.2002; Kraj; s. 24
Reklama