Archiwum Polityki

Jak zeschłe liście

W Skoszynie, niedaleko Nowej Słupi, na obrzeżach Gór Świętokrzyskich, ksiądz Jan Mikos stworzył schronisko dla sędziwych rolników. Zaludnia się ono przede wszystkim zimą, gdy nie dla każdego znajduje się kąt na ojcowiźnie.

Na czas zimowych chłodów ściągają do Skoszyna myszy i ludzie. Myszy chroboczą w drewnianych ścianach schroniska. Ludzi, brudnych, niedomytych, zebranych w bliższej i dalszej okolicy, przywożą radiowozy, pracownicy opieki społecznej. – Wszyscy wiedzą, że ksiądz nie potrafi odmówić człowiekowi w potrzebie – mówi pani Kazia, kucharka.

Starszych pensjonariuszy denerwują często nowi przybysze. Trudni do okiełznania wprowadzają zamęt w codzienny rytuał schroniska.

Smutne kolędowanie

Najpierw – jeszcze w stanie wojennym – była wędrówka po kolędzie. Młody wówczas wikary zaglądał w każdy zakamarek. W jednej z chałup ledwie słyszalny szept: – Tu jestem. Stara kobieta zamknięta w szopie. Na stole zamarznięta woda święcona, którą musiał rozbijać kropidłem. Przeżył więcej takich spotkań.

Potem nadszedł czas wykładów Latającego Uniwersytetu Ludowego w cysterskim opactwie w Wąchocku, w Nowej Słupi, ale i pod kapliczką na Wykusie (podczas okupacji baza partyzantów Ponurego) czy pod bukiem w głębi lasu. Nawiązali kontakty z ówczesnymi opozycjonistami, głośnymi nazwiskami, przez nich – z Zachodem. Pojawiła się idea utworzenia Fundacji Rolniczej. Miała rozdysponować dolary z zagranicy. Okrągły milion – dla Kielecczyzny.

Fundacja przy znaczącym zaangażowaniu władz PZPR zmarła nagłą śmiercią. Został pomysł i rozgrzebana budowa pod lasem. Pomogli ofiarodawcy, wolontariusze. Przy murarce pracowali ramię w ramię np. Jan Mikos, ksiądz, i Piotr Ikonowicz, agnostyk. Cement i wapno dostali z Cementowni w Nowinach. Traktor – od Solidarności Ursusa. Częściej niż wielkie kwoty wspierały ich przekazy na drobne sumy. 9 września 1990 r., już w nowej Polsce, schronisko zostało uroczyście otwarte.

Polityka 7.2002 (2337) z dnia 16.02.2002; Na własne oczy; s. 92
Reklama