Archiwum Polityki

Korozja

[dobre]

Artur Schnitzler, jeden z najpopularniejszych dramatopisarzy fin de siecle’u, jest u nas – poza często wznawianym „Korowodem” – słabo znany. Najlepszy dowód, że wciąż mogą się odbywać polskie prapremiery sztuk, uważanych za dość istotne w twórczości wiedeńczyka – jak „Samotna droga” z 1904 r., której wiek cały nikt ani nie tłumaczył, ani nie grał! Uczynił to dopiero Teatr im. Jaracza w Łodzi, a reżyserii podjął się jego dawny szef, zasłużony dla wprowadzania Schnitzlera w polski obieg sceniczny – Bogdan Hussakowski. Niestety, łódzki zespół stanął dość bezradnie wobec tekstu, łączącego konwersacyjno-salonowy ton z podskórną melancholią – znakiem bezradności wobec losu i przemijania tudzież z finałowym nagłym zwrotem ku tragedii. Aktorzy nie wiedzieli, czy iść w rodzajowość, jak Piotr Krukowski, czy szukać tonacji tragicznej (w rezultacie histerycznej), jak Dariusz Siatkowski lub Dorota Kiełkowicz, czy trwać na scenie z ponurą miną tak wieloznaczną, że aż pustą – jak Mariusz Jakus. Waldemar Zawodziński zbudował dekoracje z wielkich, pustych antyram, które, owszem, stworzyły efektowny obraz, ale aktora pozostawiły bez oparcia niczym na patelni. Każdy gatunek dramatyczny wymaga właściwego instrumentu; odpowiedni dla tego repertuaru najwyraźniej zardzewiał. (js)

[bardzo dobre]
[dobre]
[średnie]
[złe]
Polityka 27.2002 (2357) z dnia 06.07.2002; Kultura; s. 48
Reklama