Archiwum Polityki

Kto dobrze gra na skrzypcach

Niezapomniany Aleksander Bardini opowiadał interesującą anegdotę, która sama w sobie nie jest śmieszna, stanowi natomiast dobre przedstawienie jednego z odwiecznych problemów, które nękają artystów i naukowców. Stary łódzki fabrykant obchodził swój jubileusz i wydawało się wszystkim, że całe jego życie było pasmem powodzenia i sukcesów: dorobił się fabryki i został bogatym człowiekiem, miał kochającą rodzinę, cieszył się powszechnym szacunkiem i uznaniem. Można było przypuszczać, że jest przykładem kogoś, kto osiągnął w życiu wszystko, czego pragnął. A jednak było inaczej. Stary fabrykant wyznał, że ma poczucie przegranej, ponieważ to wszystko, o co w życiu zabiegał, miało służyć jednemu celowi, którego nie osiągnął. Chciał bowiem wyrokować o tym, kto gra na skrzypcach z uczuciem, czyli chciał być wyrocznią w sprawach sztuki.

W życiorysach milionerów, a także mężów stanu często przewija się motyw takiej władzy, która jest wyłącznie rządem dusz. Jeśli mogę orzekać o tym, co jest piękne, a inni będą moje sądy traktować jak wyroki, to rzeczywiście mogę powiedzieć, że zawładnąłem duszami.

Anegdota Aleksandra Bardiniego przypomniała mi się w trakcie zajęć, które prowadziłem przed tygodniem na uniwersytecie w Hamburgu. Skojarzenie nie wynikło z wykładu, ale z rozmów w przerwach. Studenci i inni wykładowcy relacjonowali mi zamęt wokół starcia między dwoma tytanami niemieckiej opinii publicznej: krytykiem Reichem-Ranickim i pisarzem Martinem Walserem. Spór jest w podtekście odwołaniem do niemieckich tradycji antysemityzmu i pytaniem o święte krowy (Adam Krzemiński, POLITYKA 20). Taką rolę bez wątpienia spełnia Reich-Ranicki, który jest dyktatorem gustu tej niewielkiej części publiczności, która czytuje książki.

Polityka 27.2002 (2357) z dnia 06.07.2002; Zanussi; s. 97
Reklama