Archiwum Polityki

Żarty na bok

Przypadków wąglika nie było w Polsce od lat i nadal – odpukać – nie ma. Było natomiast kilka prób wywołania paniki poprzez fałszywe alarmy.

Jak podały media w Jeleśni młody mężczyzna podrzucił sąsiadom kopertę z mąką, interweniowała policja, sanepid i straż pożarna. W Słupsku dwaj kawalarze (jeden z nich jest studentem) wysłali do Środowiskowego Domu Samopomocy list z pudrem higienicznym. Zarządzono ewakuację 30 pensjonariuszy. Dyrekcja szkoły w Gorzowie wezwała policję, straż, sanepid i szefa miejskiego sztabu antykryzysowego, bo boi się listu z Czech. Przesyłkę zbadano w warunkach laboratoryjnych, wąglika w niej nie ma, było zaproszenie na festiwal chórów dziecięcych do Ołomuńca.

„Kto ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją, lub innym sposobem, wprowadza w błąd instytucję (...) albo organ porządku publicznego podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do 1000 zł” – przewiduje art. 66 kodeksu wykroczeń. Kary mogą też być znacznie wyższe i orzekane na podstawie kodeksu karnego, bo jeśli adresat dozna rozstroju zdrowia albo ewakuacja grozi niebezpieczeństwem, sprawca musi liczyć się z pozbawieniem wolności na trzy lata, a także z wypłatą wysokich odszkodowań, gdy policja, straż czy pogotowie na drodze cywilnej będą dochodzić zwrotu kosztów akcji.

Mimo iż w Polsce nie stwierdzono zagrożenia bioterroryzmem, wiele instytucji – na wszelki wypadek – stosuje procedury podwyższonej czujności.

Pracownicy Biura Listów Kancelarii Prezydenta od lat otwierają po kilka tysięcy przesyłek miesięcznie. – Mamy pewien rodzaj odporności na dziwne sytuacje – zapewnia szefowa biura Hanna Gulczyńska. Ponadto zanim jakiś list trafi tutaj, oglądają go fachowcy z Biura Ochrony Rządu, używając do tego własnego sprzętu i ścisłych procedur.

Polityka 43.2001 (2321) z dnia 27.10.2001; s. 18
Reklama