Archiwum Polityki

Poraże nie przerażeniem

Od Miami po Gdańsk żyjemy w lęku – teraz przed białym proszkiem. Wiemy, że histeria nigdy nie jest dobra, ale rozumu nam nie starcza. Z gazet i telewizorów, z rozmów w tramwaju i w domu sypie się strach. Zamienia nas powoli w piątą kolumnę Osamy ibn Ladena.

Na grypę umiera rocznie w USA 20 tys. ludzi. Jeden biały fanatyk Tim McVeigh uśmiercił za jednym zamachem 168 ludzi, detonując ciężarówkę wyładowaną sztucznym nawozem w Oklahoma City. Inny biały fanatyk, wróg maszyn, Ted Kaczynski „Unabomber”, zabił listami-bombami trzy osoby, ranił 29. Ale to było przed 11 września. Wcześniej nikomu nie przyszło do głowy wykupywać szczepionki na grypę, zarządzać obławy na ciężarówki z nawozem, stawiać w stan najwyższego pogotowia sortownie listów, listonoszy czy recepcjonistki odbierające pocztę. Strażak czy policjant to były zawody podwyższonego ryzyka, ale rozdzielanie poczty?

Wąglik słabo nadaje się na broń masowego rażenia. Trzeba go wpierw uodpornić genetycznie na antybiotyki, przerobić na drobniutki proszek, rozpylić w odpowiedniej ilości w odpowiedniej przestrzeni – praktycznie prawie niewykonalne. I nieopłacalne. Jak chemioterroryzm. Hitler miał tony śmiercionośnego gazu sarinu, ale go nie użył, bo skuteczniejsze były naloty bombowe i ciężka artyleria.

Żółci fanatycy z sekty Aum Szinrikjo na pewno nie byli humanistami, ale chyba nie odrobili lekcji z historii. Mieli miliony dolarów i profesjonalne laboratoria, a po latach niepowodzeń udało im się zabić sarinem 12 przypadkowych pasażerów tokijskiego metra. A przecież za pomocą jednej walizki z wybuchowym plastikiem i gwoździami zebraliby żniwo o wiele bardziej krwawe, o czym mogliby się dowiedzieć choćby od terrorystów z Bliskiego Wschodu.

Strach ma wielkie oczy. Ale jest faktem. Nie mogą go lekceważyć żadne rządy, zwłaszcza demokratyczne. Nie powinny go lekceważyć służby państwowe zabezpieczające normalne funkcjonowanie społeczeństwa, opłacane przecież z jego kieszeni.

Polityka 43.2001 (2321) z dnia 27.10.2001; s. 20
Reklama