Archiwum Polityki

Kruchy monolit

Wiele się mówi o rządowej drużynie Leszka Millera. Ma jednak premier-przewodniczący także inną, znacznie większą drużynę: własną partię i jej świeży klub parlamentarny, którego postawa będzie decydująca przy uchwalaniu niepopularnych często ustaw. W klubie po ostatnich wyborach zaszły duże zmiany. Blisko 80 na 200 posłów SLD to zupełnie nowi ludzie w Sejmie, wielu z krótkim stażem w partii. Czy wszyscy staną murem za Millerem?

Wymiana na fotelach SLD była znaczna, a zarazem znacząca. Bardzo zmalała reprezentacja związkowców (z 44 w poprzedniej kadencji do 19 w obecnej). Weszło za to aż 20 etatowych pracowników samorządowych, jedenastu prowadzi działalność gospodarczą, ośmiu przedstawia się jako „kadrę kierowniczą”, trzej to urzędnicy państwowi, a sześciu określanych jest jako „pracownicy organizacji politycznych”, są to etatowi funkcjonariusze Sojuszu. Emerytów i rencistów jest czterech, a jeśli są jacyś „pracownicy”, to głównie z firm prywatnych. Rolnik jest tylko jeden – Sebastian Florek. Weszło też do Sejmu, pod egidą SLD, kilkunastu naukowców, prawników, lekarzy i ekonomistów; znacznie mniej jest natomiast nauczycieli, wcześniej bardzo w Sojuszu aktywnych. Zupełnie nie powiódł się desant młodych lewicowców, mimo iż o cudownej młodzieży Sojuszu mówiło się równie często jak o Sojuszowych kobietach (tym poszło lepiej, mają wśród debiutantów jedną czwartą). Tylko sześciu nowych posłów SLD nie ukończyło 30 lat. Przeważają 45–55-latkowie. Kierownictwo Sojuszu broni się, iż dla młodych miała być przeznaczona niemal cała lista krajowa, ale została usunięta z ordynacji. Postawiono na rutynę, na ludzi już umocowanych w różnych strukturach władzy, którzy mają coś do stracenia i będą ostrożniejsi w krytycznych wystąpieniach.

Skład grupy nowych posłów może wskazywać na to, że kierownictwo Sojuszu przygotowywało zespół na trudne czasy, kiedy piękny socjaldemokratyczny program trzeba będzie konfrontować z dziurą budżetową. Sporo tam jednak nowych ludzi, z krótkim stażem, uwikłanych w lokalne układy. – Nie mogę oczywiście wykluczyć, że prześliznął się ktoś, z kim mogą być jakieś kłopoty, z nowymi nigdy nic nie wiadomo – mówi Michał Tober, rzecznik SLD, a teraz także rządu.

Polityka 43.2001 (2321) z dnia 27.10.2001; Kraj; s. 34
Reklama