Od Sławkowa do Bohumina jest w linii prostej około 100 km. Kilometr za polską granicą wmurowano już kamień węgielny pod olbrzymi terminal i centrum logistyczne, które mają przejąć rozładunek i załadunek milionów ton towarów przesyłanych powstającym „mostem lądowym” Azja–Europa.
Na wrześniowym posiedzeniu KERM wariant czeski popierało nasze Ministerstwo Transportu i Gospodarki Morskiej, a także PKP. Takie rozwiązanie zachwalał publicznie były minister transportu Jerzy Widzyk. Poseł Andrzej Szarawarski z SLD, zajmujący się w Sojuszu sprawami transportu, mówi, że jest to sprzeczne z naszym interesem narodowym: – Byłby to cios dla polskiej gospodarki. Zalążki terminalu istnieją już w Sławkowie. Będziemy dążyć, aby to właśnie Polska stała się beneficjentem największego transportowego interesu XXI wieku.
Witold Chodakiewicz, były wiceminister transportu i gospodarki morskiej, po posiedzeniu KERM uspokajał: Teraz jesteśmy bardziej wstrzemięźliwi, ale nie możemy stać z boku inicjatyw przewozowych, których celem jest wykorzystanie szerokiego toru.
– Nikt nie chce stać z boku – mówi Marek Bąk, zarządca komisaryczny Centrali Zaopatrzenia Hutnictwa, która utworzyła spółkę Centrum Handlowo-Logistyczne Sławków. CZH od lat próbuje przekonać rząd do wsparcia pomysłu utworzenia w Sławkowie europejskiego centrum transportowego. Ale to jest wołanie na puszczy, szeroki tor traktowany jest u nas ideologicznie, jak radziecka drzazga w polskim organizmie: – Tymczasem nasi niemieccy partnerzy żałują, że swego czasu nie dociągnięto go, co było w planie, do Lipska. A już wspieranie Bohumina przez przedstawicieli naszego rządu, kiedy my mamy prawie gotową infrastrukturę przeładunkową, to więcej niż gospodarczy skandal.