W 1910 r. garstka chaluców (pionierów) założyła w pobliżu jeziora Genezaret kibuc o nazwie Degania. Tak zaczęła się historia żydowskich wspólnot rolniczych, zjawiska unikatowego w skali świata. Założyciele Deganii przybyli do Palestyny z carskiej Rosji. Trwała właśnie druga alija (emigracja), Żydzi z Europy Wschodniej wędrowali do ziemi przodków, aby zgodnie z ideą syjonistyczną tworzyć własne państwo. Izrael powstał dopiero 38 lat później. Kiedy ogłaszano jego niepodległość, istniało już 200 kibuców. Ich członkowie zwani kibucnikami uważani byli za bohaterów, bo dzięki ich pracy i odwadze mogło powstać państwo żydowskie. Dzisiaj bohaterami już nie są. Panuje opinia, że kibuce to przeżytek; że na wolnym, kapitalistycznym rynku te oazy socjalizmu nie mają już racji bytu.
Jak chłopi od Kościuszki
W Izraelu ważne są symbole. Za symboliczny uważa się fakt, że w kibucu Degania urodził się w 1915 r. Mosze Dajan, którego podczas wojny wyzwoleńczej 1948 r. okrzyknięto bohaterem, a później uczyniono głównodowodzącym armii izraelskiej i ministrem obrony. Z kibucu weszła w świat polityki późniejsza premier Golda Meir. Kibucnikiem był najsłynniejszy izraelski pisarz Amos Oz. Inny pisarz Uri Orlev (Jerzy Orłowski) przybył do Palestyny z Warszawy tuż po wojnie i osiadł w kibucu. Nigdy nie miał nic wspólnego z rolnictwem, we wspólnocie nauczył się tego fachu.
Przez kilkadziesiąt lat osiedlania się Żydów w Palestynie najważniejszą sprawą, poza bezpieczeństwem, był problem żywności. Skąd ją czerpać, kto ma siać zboże i zbierać plony. Skąd brać Żydów rolników? W żadnym z ponad 80 krajów ich osiedlenia podczas trwającej 2 tys. lat tułaczki nie uprawiali ziemi. Teraz z konieczności stali się żniwiarzami i hodowcami bydła.
Aleks Danzig, kibucnik urodzony w Polsce, mówi o etosie: – Ludzie z kibuców byli tutaj elitą.