Jeszcze na początku lutego nikt nie dawał Bayrou wielkich szans w wyścigu do Pałacu Elizejskiego. Ale już w marcu, nieco ponad miesiąc przed pierwszą turą wyborów (22 kwietnia), niebezpiecznie zbliżył się w sondażach do pani Royal (ona 24 proc., on 23 proc. poparcia) i zaczął budzić realne obawy zarówno jej jak i faworyta wyborów, konserwatysty Nicolasa Sarkozy’ego.
Bayrou, pytany przez dziennikarzy, jak to możliwe, że uzyskując w poprzednich wyborach przed pięcioma laty zaledwie 7 proc. poparcia, teraz ociera się o możliwość zwycięstwa, odpowiada: „A wie pan dlaczego czereśnie dojrzewają w czerwcu? Ludzie też dojrzewają”. W takim właśnie swojskim stylu prowadzi kampanię. Zaczął od deklaracji, że nie będzie pustych obietnic i powstrzyma się od niemożliwych do spełnienia życzeń. Brak zadęcia i realizm kandydata przyciągnęły sporą część elektoratu.
Symbolem kampanii wyborczej Bayrou stał się traktor i on sam na nim.
Dziennikarze wypytując o szczegóły finansowych zasobów osób startujących w wyścigu prezydenckim (ostateczną ich listę zawierającą 12 nazwisk ogłosiła Rada Konstytucyjna 19 marca) usłyszeli, że kandydat centrystów ma w swym gospodarstwie dwa traktory. Jeden stary, po ojcu, drugi nowoczesny. Informacje rozeszły się błyskawicznie przez Internet. Bay, jak nazywają go internauci, słynie z tego, że spędza sporo czasu przy klawiaturze swego laptopa czatując z potencjalnymi wyborcami. Na swym traktorze urósł nagle do rangi symbolu (ale dwuznacznego) zmian politycznych we Francji.
Traktorzysta Bayrou jest jednak przede wszystkim szefem Unii na rzecz Demokracji Francuskiej (UDF), partii centrowej, która dotąd była ściśle związana z prawicą. Były socjalistyczny premier Laurent Fabius nazywa UDF i rządzącą obecnie chiracowską Unię na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) siostrami bliźniaczkami.