Archiwum Polityki

Mania prędkości

Michael Schumacher. Wielu Niemców go podziwia, ale właściwie nikt tak naprawdę nie wie, jakim człowiekiem jest czterokrotny mistrz świata Formuły 1. Czy to Rambo sportu samochodowego, chłodny technik, wspaniały mąż i ojciec, czy też po prostu nadęty arogant?

Obok oklaskujących go fanów przechodzi obojętnie, nie odpowiada nawet na pozdrowienia. Nie rozdaje autografów. Chyba że akurat w pobliżu jest jakaś kamera. W wywiadach więcej czasu zabiera mu wyjaśnianie, dlaczego nie chce lub nie może czegoś powiedzieć, niż powiedzenie czegokolwiek. Za żadne skarby świata nie przyjąłby dziennikarza w swojej willi w Szwajcarii. Michael Schumacher nie lubi świateł ramp. A mimo to Niemcy ponad wszystko kochają swego Schumiego. To dzięki niemu naprawdę poznali, czym jest sport samochodowy.

Nie tylko dla wariatów

Przed epoką Schumachera Formuła 1 była uważana w Niemczech za sport wyłącznie dla wariatów. Przeciętny obywatel zaczął interesować się wyścigami samochodowymi dopiero, gdy Michael Schumacher w barwach zespołu Benetton zdobył w 1994 r. po raz pierwszy tytuł mistrza świata. Niemiecka prasa dopatrzyła się wówczas w tym 24-latku „prawie nieziemskiego talentu”, który doprowadzi go do wielu zwycięstw. Prognozy sprawdziły się. W 1995 r. Schumacher obronił tytuł, mimo że z powodów technicznych w kilku wyścigach wypadał z trasy. Miliony niemieckich kierowców odnalazło w nim bohatera.

Świeżo upieczony bohater szybko zmienił stajnię wyścigową Benettona na Ferrari, która wówczas znana była przede wszystkim z częstych wpadek technicznych. Mimo to Schumacher nadal jeździł w światowej czołówce. I w 2000 r. zdobył dla Ferrari pierwszy od 21 lat tytuł mistrza świata. Gdy obecnie w 2001 r. powtórzył zwycięstwo, legenda stała się niemal doskonała.

W niemieckich mediach krąży wiele mitów o największym kierowcy wszech czasów. Mały chłopiec z nadreńskiego miasteczka Kerpen mając zaledwie 5 lat zaczął brać udział w rajdach gokartów. Szkoła nie bawiła go wcale, czytał tylko o wyścigach samochodowych i uczył się wszystkiego, co z tej dziedziny wpadło mu w ręce.

Polityka 42.2001 (2320) z dnia 20.10.2001; Społeczeństwo; s. 84
Reklama