Małym skandalem kończy się ogłaszany z pompą projekt amerykańskiej pomocy dla polskiego lotnictwa transportowego. Obiecane nam w styczniu 2004 r. samoloty typu Hercules C-130E miały w ciągu dwóch lat pomóc w stworzeniu mostu lotniczego dla naszych wojsk zaangażowanych w Iraku. Polacy zdążyli już wycofać się z Iraku, a z pięciu obiecanych Herculesów dostaliśmy zaledwie jeden. – Po przekazaniu okazało się, że maszyna miała wycieki z systemów hydraulicznych. Nie stanowiło to zagrożenia dla bezpieczeństwa lotów, ale pod znakiem zapytania stawiało jakość remontu. Amerykanie zwolnili osoby odpowiedzialne za oszacowanie stanu technicznego samolotów, ale opóźnień w dostawach nie dało się uniknąć – mówi ekspert branży lotniczej. Według nowego harmonogramu, kolejna maszyna przyleci w styczniu 2010 r., czyli sześć lat po podpisaniu porozumienia. Żeby zmazać złe wrażenie, Amerykanie zdecydowali się wypożyczyć nam w listopadzie jeden ze swoich samolotów, dzięki czemu polscy piloci nie wyjdą z wprawy.
Polska armia bardzo pilnie potrzebuje tego typu samolotów, żeby zapewnić zaopatrzenie dla naszego kontyngentu w Afganistanie.
Póki co, najpilniejsze materiały transportowane są samolotami Casa, co eksperci porównują do próby zastąpienia tira bagażówką. Według kapitana Roberta Kozłowskiego z 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego, jeszcze w tym roku pierwszy Hercules z biało-czerwoną szachownicą wyląduje na afgańskim lotnisku w Kabulu.