Archiwum Polityki

Wojna hazardowa

Kiedy Donald Tusk wypowiadał w ubiegły wtorek tę wojnę, być może sam dobrze nie wiedział, jak trudne fronty otwiera.

Nie można wykluczyć, że na wojnę z hazardem premier zdecydował się ze względów taktycznych, a nie zasadniczych. By unieważnić aferę hazardową w kształcie zaplanowanym przez polityków PiS, musiał politykom, mediom i społeczeństwu narzucić własną agendę. Najłatwiej było to zrobić, wybierając temat bliski już wywołanym emocjom, ale przesuwający je w miejsce wygodniejsze dla rządu, bo pozwalające mu na przejęcie inicjatywy. Pod tym względem wypowiedzenie wielkiej wojny z hazardem, który nigdy nie cieszył się sympatią społeczną, wydawało się strzałem niemal idealnym. Jest to jednak cel niebezpieczny. Bo wojna hazardowa oznacza konieczność jednoczesnego prowadzenia walki na dwóch bardzo trudnych frontach.

Przebieg pierwszego frontu wydaje się oczywisty. Po jego drugiej stronie widać Ryśków z 50-tysięczną armią jednorękich bandytów. Rocznie przez ich ręce przelewa się kilka, ale pewniej kilkanaście miliardów złotych. Spora część krąży po kraju w walizkach. Takie pieniądze bez walki odpuściłyby tylko fajtłapy. A jeśli ktoś trwa w walizkowej branży, raczej fajtłapą nie jest.

Nie ma co udawać, że branża automatów nie różni się od branży mleczarskiej. Fakt, że ostentacyjnie szuka teraz firmy piarowskiej, w żadnym razie nie znaczy, że nie ma potężnych kontaktów w mediach i na wszelkich szczeblach polityki. Żeby to wiedzieć, nie trzeba czytać podsłuchów Chlebowskiego. Ani badać w sejmowej komisji meandrów kolejnych nowelizacji ustawy hazardowej. Kto ma pojęcie o procedurach, gołym okiem widzi, że branża dysponuje mocą perswazyjną. Jak Polska długa i szeroka, jej obskurne przybytki stają bowiem, gdzie sobie zamarzą.

Donald Tusk interesował się branżą przynajmniej od lipca. Przez te trzy miesiące miał szansę zrozumieć nie tylko to, że budki z bandytami przyciągają, demoralizują i uzależniają coraz większą część klas niższych, a zwłaszcza młodzieży ze słabszych środowisk.

Polityka 45.2009 (2730) z dnia 07.11.2009; Temat tygodnia; s. 14
Reklama