Archiwum Polityki

Powodzenia, Repciu!

Źle się dzieje w państwie polskim. Dlatego prezes Kaczyński powołał rząd państwa podziemnego, tzw. prerząd. „Nazwiska ekspertów, którzy będą pomagać w pracy politykom PiS, trzymane są w ścisłej tajemnicy. – Ze względu na specyfikę sytuacji w Polsce nie będziemy ujawniać nazwisk ekspertów, bo mogą mieć kłopoty. Niestety, tak dzisiaj jest. Nie chcemy nikomu robić krzywdy” – mówił prezes na zgromadzeniu w Rzeszowie. W ramach „przygotowań do objęcia władzy” partia chce mieć „pełne szuflady” projektów, których PP. Brudziński i Gosiewski widocznie nie są w stanie zapełnić, skoro rekrutuje się pracowników umysłowych. „Dobry Pan Bóg zrobił, co mógł, teraz trzeba zawołać fachowca”.

Utrzymanie w ścisłej tajemnicy nazwisk ekspertów wspierających PiS może mieć dwie przyczyny. Albo partia wstydzi się doradców, co byłoby afrontem wobec takich ludzi jak prof. Zybertowicz, albo potencjalni eksperci wstydzą się partii, czego bym się po profesorze Roszkowskim nigdy nie spodziewał. Tymczasem prezes sugeruje całkiem inny powód utajnienia doradców PiS: mogłyby ich spotkać surowe represje, ostracyzm, łamanie kariery przez „układ”, tak jak to miało miejsce w przypadku dr. Migalskiego, z którym nikt nie chciał się bawić w habilitację i dlatego musiał on zmienić piaskownicę.

Układ miał skądinąd rację, gdyż M.M. okazał się naukowcem nadmiernie zaangażowanym. Zamiast partię badać, padł jej w ramiona. Brak jednak innych zakochanych w PiS kamikadze, chętnych do pójścia śladami dr. M.M., a to z powodu owych krwawych represji, jakie zagrażają ekspertom. Układ potrafi być okrutny – to fakt. W gazetach czytamy lamenty: „Ratunku! O la Boga! Rafałowi Ziemkiewiczowi odebrano jeden z programów w TVP, Dwójka rezygnuje z Pospieszalskiego (będzie miał, biedactwo, program w Jedynce, za to obok Bronisława Wildsteina), a redaktor Zalewski ma dostać program pocieszenia”.

Polityka 45.2009 (2730) z dnia 07.11.2009; Passent; s. 105
Reklama