Archiwum Polityki

Zmiana warty?

Przed liberałami Nicka Clegga otwiera się szansa na udział w brytyjskim rządzie.

Znany brytyjski publicysta i historyk Timothy Garton Ash apelował latem w prasie, by w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych głosować na partię Liberalnych Demokratów, potocznie zwanych Lib Dems lub po prostu liberałami.

To właśnie oni mogliby być sprawcami politycznej sensacji, gdyby tylko przegonili laburzystów 58-letniego Gordona Browna. Już w maju 2009 r. wyprzedzili Labour w jednym z sondaży o 3 proc. W innym, z przełomu września i października, ponownie wysunęli się przed Partię Pracy. Wprawdzie tylko o jeden procent, ale uznano to za dobry znak dla rosnących w siłę liberałów 42-letniego Nicka Clegga. – Pół życia spędziłem na marzeniu o lepszym społeczeństwie, drugie pół chcę spędzić, wprowadzając to marzenie w życie – deklarował Clegg na zjeździe partii we wrześniu.

A biografię ma ciekawą. Syn nauczycielki Holenderki i bankiera pół-Rosjanina – od kołyski internacjonalista – mówi po angielsku i niderlandzku, a także hiszpańsku, niemiecku i francusku.

Antropolog społeczny wykształcony w Cambridge, USA i Kolegium Europejskim w Brugii, ożenił się z prawniczką Hiszpanką, z którą ma trzech synów. Ona jest katoliczką, on bezwyznaniowcem. Kilka lat pracował w Komisji Europejskiej, próbował sił w dziennikarstwie (dostał nagrodę w konkursie „Financial Timesa”), ale ostatecznie wciągnęła go polityka – europejska i brytyjska. Był europosłem, jest deputowanym do Izby Gmin.

Liberalni demokraci, którym przewodzi, każdemu mają coś do zaoferowania:

gospodarkę ekologiczną i państwo dobrobytu, ale nie opiekuńcze, walkę z globalnym ociepleniem, obronę pluralizmu, praw jednostki, konsumentów i mniejszości, ograniczenie administracji, Izbę Wyższą zamiast Izby Lordów. Byli przeciwko wojnie w Iraku, nie wykluczają wycofania wojsk z Afganistanu.

Polityka 44.2009 (2729) z dnia 31.10.2009; Świat; s. 86
Reklama