Archiwum Polityki

Rejtan demaskuje orzełka

Już wiemy, jak może wyglądać polska lustracja. Próba generalna odbyła się w Janowie Lubelskim. Odbita na kiepskim powielaczu kartka była wykładana w sklepach i kioskach. Na pierwszej stronie tytuł "Jeszcze nie zginęła!", orzeł w koronie i hasło: "Ani Rosja, ani Zachód, tylko Polska dla Polaków!" Na drugiej "TW - tajni współpracownicy. Konfidenci z rejonu janowskiego, którzy w czasach PRL współpracowali (za pieniądze) z MO" i dalej nazwiska, adresy, pseudonimy i daty. I podpis "Obóz Narodowo-Antykomunistyczny Rejtan w Lublinie".

Monolog "Orzełka", jednego z tej listy:

- Obiecywali, że nikt się nie dowie. A teraz co? Ani do sklepu iść na piwo, kurna, bo zaraz wyzywają, o, orzełek idzie, bo mnie takie dali przezwisko w milicji, ani pracy dostać.

Wychowałem się w domu dziecka. Zawsze lgnąłem do ludzi. Mówili mi jeszcze za kawalerki: wstąp do ORMO, będziesz miał nocne jazdy, bo ja kierowcą byłem, więcej zarobisz. Potem się pożeniłem i wiele ludziom pomogłem, jak coś się wydarzyło, zanim milicja przyjechała, to ja załagodziłem. Żebym kogo zakablował - w życiu! Niech mi przedstawią, kurna, kogom zasypał i ile wziął. Jak stan wojenny nastał, dwie doby na posterunku w Myśliborzycach byłem na dyżurze, nawet ciepłego nie dali nic zjeść. Albo jak papież przyjechał, też kazali na dyżurze być, czy dali mi co za to?

Aż przyszedł ten dzień, będzie więcej jak 10 lat, kurna, lizakiem mnie zatrzymuje, że badanie na krew. Nieraz po pijaku się jeździło, ale wtedy nie, tylko dwa piwa miałem wypite. Trzeba mi było od razu do komendanta, że jestem ormowcem. Ale ja nic, jak na krew, to na krew. No i zabrał mi prawo jazdy. Straciłem pracę. Żyjemy na kuroniówce. Nawet telewizora nie mamy, bo się popsuł.

Ja się ORMO nie wyrzekam. Mam dwie odznaki brązowe, do munduru straży je przypinam, bo i strażakiem jestem. I w partii byłem, co mi to szkodziło. Ja jestem za komuną. Praca była.

Teraz żona poszła do urzędu, żeby dzieciom jaką ochronę dali. Kiedy ten "Kajtek" się powiesił, kilka domów dalej, to i szwagrowi mówili: szykuj sobie sznur! Niby że on podsłuchiwał, a ja donosiłem. Jemu poobrywali guziki, mnie jeszcze nic, ale najbardziej mi chodzi o dzieci.

I tak by się powiesił

"Kajtek", niespełna czterdziestoletni sąsiad "Orzełka", miał ponoć wiele innych powodów do samobójstwa: bieda, choroby, alkoholizm.

Polityka 31.1998 (2152) z dnia 01.08.1998; Kraj; s. 28
Reklama