Archiwum Polityki

Złota nawierzchnia

Wciąż nie wiadomo, kiedy ruszy program budowy autostrad, jeśli w ogóle ruszy. Prywatni koncesjonariusze zapowiadają, że nie zabiorą się do pracy, jeśli nie dostaną pieniędzy z budżetu. Ogłoszony kilka dni temu raport NIK-u przynosi dowody niefrasobliwości urzędników państwowych odpowiedzialnych za autostradowy program.

Program ten zakładał, że w ciągu najbliższych kilkunastu lat powstanie w Polsce 2600 km nowoczesnych tras komunikacyjnych. Miały być budowane z minimalnym zaangażowaniem środków publicznych przez prywatnych inwestorów w systemie BOT (od angielskich słów Build, Operate, Transfer), czyli "buduj - eksploatuj - przekaż". Skrót oddaje kolejne fazy, przez jakie przechodzi inwestycja: najpierw jest kilkuletni okres budowy, potem przez kilkadziesiąt lat trasa znajduje się we władaniu inwestora, a po wygaśnięciu koncesji wraca do państwa i na następny okres przekazywana jest odpłatnie kolejnemu koncesjonariuszowi.

Pierwsze koncesje otrzymały w ubiegłym roku trzy konsorcja: Autostrada Wielkopolska SA na budowę trasy A-2 Świecko-Stryków, Gdańsk Transport Company SA na budowę autostrady A-1 z Gdańska do Torunia i Stal-export SA na przystosowanie i eksploatację istniejącego już odcinka A-4 Kraków-Katowice. Do dziś żaden koncesjonariusz nie zabrał się jednak do pracy. Powodem jest brak ostatecznych umów stanowiących podstawę do rozpoczęcia inwestycji. Wszyscy inwestorzy stawiają sprawę jasno: wybudujemy autostradę, jeśli otrzymamy pieniądze z budżetu.

Oficjalnie nazywa się to "mechanizmem wsparcia", choć każdy inwestor nieco inaczej wyobraża sobie to wsparcie. Autostrada Wielkopolska oczekuje od państwa gwarancji dla kredytów, jakie zaciągnie na międzynarodowym rynku finansowym. Mówi się o emisji obligacji o wartości 0,5 mld dolarów. Oczekiwania Gdańsk Transport Company idą dalej. Konsorcjum żąda, by państwo zostało jego wspólnikiem, który do interesu wniesie żywą gotówkę i dołoży jeszcze szereg przywilejów (ulgi celne, zwolnienia z VAT). Ma także pomysł na pobieranie opłat z istniejącej już obwodnicy Trójmiasta (będącego fragmentem przyszłej autostrady A-1). Nawet Stalexport wyczuł koniunkturę i nie kwapi się do przejęcia swojego odcinka.

Polityka 32.1998 (2153) z dnia 08.08.1998; Wydarzenia; s. 17
Reklama