Bohater wzruszającego filmu Vittoria de Siki "Złodzieje rowerów" kradnie jednoślad, aby nie stracić pracy i tym samym uchronić swą rodzinę przed nędzą. Jednak rozjuszony tłum dopada go po krótkim pościgu i scena omal nie kończy się linczem. Gdyby ów nieszczęśnik ukradł współczesny rower typu MTB, pościg zostałby daleko w tyle.
Rower od początku był czymś więcej niż tylko środkiem lokomocji, a swych zwolenników miał tak wśród najbiedniejszych jak i wśród elit. Już Henryk Sienkiewicz, członek Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów, myśląc "na koń" siadał na rower. Zaraz po II wojnie światowej tylko nieliczni dostępowali zaszczytu posiadania służbowego roweru: należał się on lokalnym notablom i stróżom ładu publicznego, potem listonoszom. Rowerowy boom w naszym kraju tak naprawdę rozpoczął się na początku lat 70.