Archiwum Polityki

Ostatni od Stalina

Rozżalony na tych, co ośmielili się pozbawić go władzy i na nowe porządki, które dla niego były nieskończonym bałaganem, długowieczny władca Bułgarii Todor Żiwkow w wydanych przed rokiem wspomnieniach ogłosił, że najważniejsze tajemnice państwowe zabierze do grobu. I właśnie zabrał. Ale może tylko jemu wydawało się, że zabiera coś cennego.

Przeżył u władzy Stalina, Chruszczowa, Breżniewa, Czernienkę, Andropowa i dopiero Gorbaczow dał mu się we znaki. W Polsce przeminęli Bierut, Gomułka, Gierek, Kania, kończył się czas Jaruzelskiego, a on trwał. Nie było w Bułgarii Czerwca, Października, Marca, Grudnia, Sierpnia i drugiego Czerwca - z wyborami po okrągłym stole. Nie było krwawych buntów wschodniego Berlina i Budapesztu, Praskiej Wiosny, rebelii Solidarności. Raz tylko, w 1965 r., grupka niezadowolonych towarzyszy partyjnych i wyższych oficerów próbowała go obalić, ale niezdarnie. W listopadzie 1989 r., zaatakowany znienacka przez grupę zmobilizowaną pod auspicjami Gorbaczowa przez premiera Andreja Łukanowa, ustąpił z własnej woli. Potem uznał, że w długim życiu politycznym popełnił tylko jeden błąd. Właśnie ten.

Todor Żiwkow rządził Bułgarią przez 40 lat - od 1949 r. do 1989 r. (niepodzielnie od 1954 r.). Był twardym autokratą, ale nie dał się zwariować, zachował dozę chłopskiej przyzwoitości i takiego kultu jednostki jak sąsiedzi - Hodża i Ceausescu - nie pozwolił sobie urządzić. Owszem, był dobrym uczniem Stalina - pod jego okiem urządzono 135 pokazowych procesów politycznych, a przeszło dwa tysiące "wrogów ludu" skazano na śmierć, zaś przez obozy-więzienia przewinęło się może nawet i 200 tysięcy dalszych. Ale potem szedł z (radzieckim) postępem: był dobrym naśladowcą kolejnych sekretarzy generalnych w Moskwie i ich wzorem też "liberalizował" ustrój. Ostatnie obozy zamknął w 1962 r.

W Moskwie wiedzieli, że mogą na niego i na Bułgarów liczyć - tak się w historii składało, że Rosjanom i Bułgarom, bo i prawosławie i cyrylica, było zwykle po drodze. Żiwkowowi wyrwało się najpierw przy Chruszczowie, a potem Breżniewie, że Bułgaria powinna zostać 16 republiką ZSRR. Choć ci nie wzięli sobie tego do serca, na towarzyszy radzieckich można było liczyć, gdy krajowi groziły "okresowe braki" jakichś towarów, trzeba było tanich kredytów albo rynku zbytu, gdy dokonywano podziału zadań w ramach RWPG lub Układu Warszawskiego.

Polityka 34.1998 (2155) z dnia 22.08.1998; Świat; s. 38
Reklama