Archiwum Polityki

Dusza w mundurze

W zeszłym roku wojskowe pracownie psychologiczne przebadały 83 tys. kandydatów na różne stanowiska w wojsku. Za niezdolnego uznany został co drugi kandydat na radiotelegrafistę, co trzeci - na wartownika, co czwarty - na kierowcę, czołgistę i dowódcę drużyny. Czy tak wysokie są wymagania, czy też tak słabą kondycję ma dzisiejszy poborowy?

I jedno, i drugie. Wymagania są wysokie, gdyż coraz bardziej skomplikowana jest technika wojskowa. A młodzi ludzie wychowywani są dziś jako mało odporni na stres. Winny jest tu dom, przedszkole, szkoła itd.

Czy współczesna armia może się obejść bez psychologii wojskowej?

Uważam, że nie. Do wojska nie można przyjmować wszystkich ochotników, ponieważ wielu ludzi ma zaburzenia psychiczne i gdy da im się broń do ręki, to mogą stać się niebezpieczni. Kiedy podczas II wojny światowej Amerykanie tworzyli swoje lotnictwo, to mogli szkolić wszystkich ochotników albo tylko najlepszych, wyselekcjonowanych już m.in. przez psychologów. Kongres USA do powołania służby psychologicznej w wojsku przekonali ekonomiści, którzy wyliczyli, że każdy wydany na nią dolar przyniesie tysiąc dolarów oszczędności.

Roczny budżet na psychologię wojskową, łącznie z wydatkami na infrastrukturę, wynosi dziś w USA 3 miliardy dolarów. Gdyby Amerykanie nie uważali, że wojskowa psychologia jest dla nich użyteczna, to dolara by na nią nie wyłożyli. Gdy opowiadałem o tym przełożonym i kolegom, powiedzieli, że to fantazje...

Dla psychologa wojskowego o wiele ważniejszym zadaniem od selekcji jest praca nad jak najlepszym wykorzystaniem dla potrzeb armii zdolności intelektualnych i osobowościowych człowieka. Temu m.in. poświęcone są konferencje psychologów wojskowych NATO, w których uczestniczę od siedmiu lat.

Polityka 34.1998 (2155) z dnia 22.08.1998; Społeczeństwo; s. 64
Reklama