Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Cudze błędy, nasze piersi

Powiedziano gdzieś, że kto rządzi, ten nie zachowa niewinności, stąd w powszechnym mniemaniu władza deprawuje a - jak powiedział ktoś inny - władza absolutna deprawuje absolutnie. Dziś jednak w całej zachodniej (a także środkowej) Europie mamy do czynienia z demokracją, do absolutyzmu nam daleko, a jednak przekonanie o tym, że władza jest nieuczciwa, samolubna i zakłamana, panuje dosyć powszechnie.

W Polsce możemy snuć bliskie porównania do czasów dyktatury (z przymiotnikiem proletariatu), inne kraje (z wyjątkiem Hiszpanii i Portugalii) muszą sięgać pamięcią czasów przedwojennych i przez to samo trudno zmierzyć, na ile zaufanie do władzy w demokracji wzrosło czy też zmalało. Na pewno w czasach Królestwa i Cesarstwa (częściej pamiętanych pod skrótem K und K), gdzie korupcja była dosyć ewidentna, istniało przekonanie (skądinąd uzasadnione), że sam cesarz jest ponad wszelkim podejrzeniem, że nie kradnie i nie oszukuje. Niewielka wynikła z tego pociecha, bo interesy dynastii i interesy cesarstwa nie były do końca zbieżne i skończyło się potężną katastrofą. Austria niegdyś mocarstwo, jest dziś malutkim krajem, nie pretendującym do tego, by odgrywać w Europie jakąś przewodnią rolę.

Wszystkie te myśli przychodzą mi do głowy, kiedy śledzę we Włoszech dwa procesy relacjonowane co dzień w dziennikach i w telewizji. Jeden dotyczy znanej w całej Europie afery łapówkowej, która rozbiła stabilny przez czterdzieści lat układ władzy, w którym to jedna partia zwana chrześcijańską demokracją wchodziła w różne alianse, ale zawsze miała rządy w ręku. Nagle nie ma chrześcijańskiej demokracji. Jej notable odsiadują karę po lawinowych procesach dotyczących tak zwanych tangenti, czyli swoistych okupów za zamówienia publiczne i wszelkie inne fawory, którymi partia przy władzy zapewniała sobie hojne finansowanie.

Polityka 35.1998 (2156) z dnia 29.08.1998; Zanussi; s. 81
Reklama