Archiwum Polityki

Wiatr od Tatr

Przypomniała mi się anegdotka. Myśliwy opowiada, jak to na Saharze zaatakował go lew.

- Strzelam - mówi. - Pudłuję. Wściekłe lwisko jest coraz bliżej. No to ja myk na drzewo.

- Przecież na Saharze nie ma drzew - przerywa mu słuchacz.

- Nie ma drzew? A któż by zwracał uwagę na taki drobiazg, gdy chodzi o życie!

Coraz ciekawiej wygląda sprawa osobistego kontaktu o. Rydzyka z kamerzystami bydgoskiej TV. Najpierw posłanka Sobecka wyjaśniła, że ojciec R. tylko "zasłaniał się ręką przed kamerą". A że rękę ma silną (wiadomo: prawica), dał sobie radę z nachałami. Teraz okazuje się, że - "Oskarżenie Dyrektora Radia Maryja... o rzekomą czynną napaść na telewizyjnych reporterów jest oburzającym i obraźliwym nonsensem..." Do prokuratury wpłynął wniosek, by ukarać oszczerców. Kamerzyści, jak u Gogola, pobili się sami. Potwierdzi to dwudziestu świadków. Tych bowiem nie brak na tym świecie. A pewnie i na tamtym są ich tłumy.

Drobiazg, tym razem chodzi nie o życie, lecz o dobre imię ojca radiowej rodziny. Który "przyczynił się do krzewienia w Narodzie polskim zdrowych zasad moralnych". Nietrudno zgadnąć: cytacik przepisałem z "Naszego Dziennika". Równie zasłużonego terapeuty w dziele ozdrowienia. Jedno mnie tylko dziwi: jeśli zasłaniając się jedynie ręką o. R. utorował sobie drogę, przechodząc jak przez Morze Czerwone, co by to było, gdyby rzeczywiście zareagował? Ze zdrowiem moralnym wiąże się krzepa, tężyzna, sprawność fizyczna. Oglądaliśmy niedawno w scenach na Dworcu Centralnym o. Palecznego. Tłukł ochroniarzy niczym bohaterowie Sienkiewicza. Że też Hoffman o nim zapomniał kompletując obsadę "Ogniem i mieczem", niepojęte! Zresztą aktywny udział w wydarzeniach osób duchownych to tradycja, zweryfikowana przez literaturę.

Polityka 37.1998 (2158) z dnia 12.09.1998; Groński; s. 93
Reklama