Archiwum Polityki

Koksowe interesy

Mamy zupełnie nową aferę węglową. Rozgrywającym był niejaki Piotr Jedlikowski, ścigany aktualnie listem gończym.

Prokuratura zarzuca mu, że pod koniec 2006 r. odebrał zamówioną partię koksu, sprzedał swoim niemieckim kontrahentom, wziął od nich pieniądze, ale producentowi nie zapłacił. I ślad po nim zaginął. Policja próbowała ustalić miejsce pobytu Jedlikowskiego, aby wezwać go choćby na świadka. Ale ten jak kamień w wodę. W tym czasie znikły regionalne biura jego firmy o nazwie Biuro Doradztwa Gospodarczego Pro Inwest, rozmył się gdzieś majątek biznesmena. – Dlatego zdecydowaliśmy się przedstawić zarzuty, a sąd zgodził się na tymczasowy areszt w przypadku zatrzymania – informuje Tomasz Małuch, szef prokuratury rejonowej w Dąbrowie Górniczej.

Taki prosty przekręt – wypisz, wymaluj wzorowany na aferach węglowych z pierwszej połowy lat 90. – nie zdarzył się od lat w kontrolowanych przez państwo dużych spółkach. – Faktycznie uodporniliśmy się na cwaniaków, ale nie na polityków – tłumaczy były prezes węglowej spółki. – Chory jest bowiem system zarządzania górnictwem i sprawowania nadzoru właścicielskiego. Przed prawem handlowym ważniejsze bywa prawo polityczne.

Pan Jedlikowski wszedł w interes koksowy przy wsparciu polityków SLD – mówi prezes. – Do ostatniej transakcji, po której przepadł, handlował koksem przy wsparciu polityków PiS.

Koksownia Przyjaźń należy w prawie 90 proc. (jako spółka z o.o.) do państwowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej (JSW), największego w Europie producenta deficytowego na światowych rynkach węgla koksowego. JSW jest dla Przyjaźni walnym zgromadzeniem, co m.in. oznacza, że jej władze mogą zrobić wszystko, jeśli idzie o decyzje kadrowe w koksowni. Z kolei rolę walnego zgromadzenia dla JSW i pozostałych węglowych spółek spełnia (taka jest u nas praktyka) aktualny wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo; za PiS był to Paweł Poncyliusz.

Polityka 6.2008 (2640) z dnia 09.02.2008; Rynek; s. 44
Reklama