Jacek Sasin mówił na konwencji PiS to, czego oczekuje twardy pisowski elektorat: o potędze atomu, „walce z brukselskim dyktatem klimatycznym”, „czystej energii z węgla”. To pobożne życzenia i stek niedorzeczności. Europa nam ucieka i nikt się nie przejmie energetyczną katastrofą Polski.
Lubelski Węgiel Bogdanka: śmiertelne wypadki, poważne awarie, prywatne imprezy pod ziemią, zatajanie przed akcjonariuszami problemów z wydobyciem... Czy partyjne układy rozmieniają najlepszą polską kopalnię na drobne?
Kończy się najdziwniejszy sezon grzewczy. Bo węgiel jest, a jednocześnie go nie ma. Racjonowany i dotowany przez państwo okazał się droższy od wolnorynkowego. Samorządy, które miały dostarczać węgiel Polakom, nie wiedzą, co z nim zrobić.
Nerwowo liczymy, ile przyjdzie nam zapłacić za energię od stycznia i czy przypadkiem nie zużywamy więcej niż dwa tysiące kilowatogodzin rocznie. Prąd, ale nie byle jaki prąd, ma rozwiązać te problemy. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.
Możemy się pożegnać z mitem superelektrowni węglowej XXI w. Jaworzno 910, które od ponad roku usiłuje bezskutecznie ruszyć, raczej już nie ruszy. Podzieli zapewne los inwestycji ministra Tchórzewskiego, czyli Ostrołęki C, którą trzeba było rozebrać. Kolejne miliardy pójdą w piach. Tak wygląda walka polityków o bezpieczeństwo energetyczne.
Nowy rok w Lubelskim Węglu Bogdanka zaczął się fatalnie. Poprzedni kończył się tragediami w śląskich kopalniach węgla kamiennego. Czy praca pod ziemią wciąż jest niebezpieczna i coraz bardziej naraża życie kamratów? Niekoniecznie.
Rozmowa z Jakubem Sokołowskim, ekspertem w dziedzinie ubóstwa energetycznego z Instytutu Badań Strukturalnych, o tym, czy Polacy zdołają ogrzać się tej zimy.
Prezes jeździ po kraju, spotyka się z wiernymi i dzieli głębią swoich przemyśleń. Dla jednych przyjaźnie gawędzi, dla innych – bez sensu ględzi. Polakom nie dogodzisz. W Radomiu pochylił się nad tematem węgla. Niestety, słowa poszły w kraj.
Co miesiąc, co tydzień, niemal co dzień zmienia się węglowa narracja PiS. A kiedy zaczął się sezon grzewczy, rząd informuje, że na „chwilę obecną” połowa z 4,5 mln gospodarstw domowych może nie mieć węgla do swoich pieców.
Po co nam krajowe – i państwowe przecież – kopalnie, w które nieustannie pompujemy z publicznej kasy grube miliardy, skoro w krytycznej sytuacji dążą do maksymalizacji zysków, nie zwracając uwagi na koszty społeczne?