Ministra kontra górnicy. Ambitny KPEiK: dużo mniej węgla, więcej OZE. Dni górnictwa są policzone
Ministerstwo Klimatu i Środowiska czekają dziś trudne rozmowy: na konsultacje projektu Krajowego planu na rzecz energii i klimatu do 2030 r. (KPEiK) zaproszeni zostali przedstawiciele górników wraz ze swoją resortową szefową ministrą Marzeną Czarnecką. Będą także przedstawiciele think-tanków energetyczno-klimatycznych i przedsiębiorców. Ministra klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska oraz wiceministra Urszula Zielińska będą rozmawiały o dokumencie, który musi przedstawić Komisji Europejskiej każdy kraj członkowski, wyjaśniając jak zamierza prowadzić transformację energetyczno-klimatyczną. Termin złożenia tego dokumentu już minął, ale gdybyśmy tylko takie opóźnienia mieli na sumieniu, nie byłoby źle.
KPEiK: Dużo mniej węgla, dużo więcej OZE
Dzień przed górnikami założenia KPEiK zaprezentowano nam – dziennikarzom zajmującym się tą problematyką. W mediach pojawiły się doniesienia o tym, jak będzie przebiegała transformacja w ciągu najbliższych pięciu latach i jak wiele się w tym czasie uda zrobić. KPEiK zawiera kilka scenariuszy, w tym bazowy i ambitny, który obecny rząd chciałby zrealizować. Plan zakłada, że do 2030 r. uda się osiągnąć 56 proc. udziału energii z odnawialnych źródeł energii (OZE), a to będzie oznaczało redukcję udziału węgla z obecnych 61 proc. do 22 proc. w 2030 r. Jednocześnie radykalnie ma wzrosnąć produkcja energii elektrycznej ze 166 TWh obecnie do 192 TWh w 2030 r. Szacunkowe nakłady inwestycyjne w ambitnym scenariuszu transformacji wyceniono na 792 mld zł, ale jak zapewniała Paulina Hennig-Kloska, nierealizowanie tego programu kosztowałoby nas jeszcze więcej. Choćby dlatego, że w ciągu roku wydajemy na import paliw kopalnych miliardy złotych (w 2022 r. – 250 mld zł), a skutki ich spalania powodują straty w naszym zdrowiu szacowane na 100 mld zł rocznie.
Czytaj także: Długie i drogie pożegnanie z węglem. Rozumieją to nawet górnicy?
Co powiedzą górnicy?
Ciekaw jestem, co na to wszystko powiedzą górnicy. Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz przekonywał niedawno, że energia z węgla nie jest brudna i nie jest droga, więc trzeba ją chronić, a nie zwalczać. Co powie na to, by do 2030 r. zredukować wydobycie do 22 mln ton, choć oni z rządem PiS umówili się, że będą wówczas wydobywali jeszcze 30 mln ton? Ten ubytek 8 mln ton to roczne wydobycie dwóch, trzech śląskich kopalń. Więc łatwo nie będzie. A jednocześnie wiceministra Zielińska (współprzewodnicząca partii Zieloni), odpowiadająca za prace nad KPEiK, będzie musiała zapewne stawić czoła swoim kolegom ze środowisk ekologicznych, domagającym się szybszej dekarbonizacji gospodarki.
Czytaj także: Górnicy na wiatraki? Z węglem trzeba się rozstać. „Koledzy z kopalni mówili: głupi jesteś”
Transformacja energetyczna to suma wielu decyzji
Zbyt długo zajmuję się tematyką energetyczno-klimatyczną, by przywiązywać się do rządowych dokumentów prognozujących, co będzie za pięć czy dziesięć lat. Ileż ja już czytałem dokumentów zatytułowanych „Polityka energetyczna Polski” i zakończonych jakąś odległą datą (obecnie mamy PEP 2040). Bo prognozy prognozami, plany planami, a życie płynie swoją dość chaotyczną drogą. Transformacja energetyczna to suma bardzo wielu decyzji inwestycyjnych podejmowanych przez państwo, spółki energetyczne, biznes, a także zwykłych obywateli. To także wynik regulacji wprowadzanych przez UE, do których musimy się dostosowywać. I to właśnie te czynniki zadecydują, jak będzie wyglądała nasza gospodarka w 2030 r. i później. Transformację będą wymuszać także firmy produkcyjne, wykorzystujące energię elektryczną, gdy będą musiały informować swoich klientów o śladzie węglowym swojej produkcji. Już dziś poszukują dostawców energii dających gwarancję, że pochodzi ona z zielonych źródeł.
Czytaj także: Bitwa o węgiel. Polska kopalniami stoi, a nie ma czym grzać. Co poszło nie tak?
Dni górnictwa są policzone
Choć Ministerstwo Klimatu i Środowiska stara się górników nie denerwować i zapewnia, że umowa społeczna, jaką zawarli z rządem PiS będzie nadal realizowana (widać w tym dawne lęki Donalda Tuska przed siłą górniczych związków), upadek górnictwa jest już faktem i tego KPEiK nie zmieni. W przyszłorocznym budżecie na podtrzymywanie tej branży przeznaczono 9 mld zł. Tylko w ciągu ubiegłego roku udział węgla w produkcji prądu zmalał o 10 pkt proc.! Z 70 do 60 proc. I nie był to efekt jakiejś decyzji rządowej, po prostu mechanizmy ekonomiczne wycinają węgiel z miksu energetycznego.
Czytaj także: Ratujmy górników przed węglem. Ta praca ma coraz mniej sensu
Tak więc niezależnie od tego, czym skończą się konsultacje społeczne, dni węgla wydają się policzone. I stanie się to szybciej, bez względu na to, co zostanie zapisane w KPEiK czy PEP 2040.