Archiwum Polityki

Przeszczep odrzucony

Dwa lata temu Brodowscy byli sławni (POLITYKA 35/96). Byli największą rodziną spośród wszystkich, które przyjechały w ramach akcji powrotu do ojczyzny Polaków z Wołynia, wywiezionych w latach trzydziestych na rozkaz Stalina do Kazachstanu. Do innych gmin zapraszających repatriantów przyjeżdżało zwykle po kilka osób. Brodowskich przyjechało do Lubina 29. Drugie tyle czekało na zaproszenia. Nie wyszło.

Pomysł był prosty. Skoro w Kazachstanie prawie wszyscy pracowali w kołchozie, kobiety jako dojarki i oborowe, mężczyźni jako traktorzyści i mechanicy, to na pewno poradzą sobie z 597 hektarami po upadłym PGR. Wstępnie wydzierżawiono im ziemię na 15 lat. Osiem rodzin osiedlono w tym, co zostało po pałacu i czworakach dawnego majątku w Niemstowie.

Z kołchozu do kołchozu

Rzeczywistość nie okazała się jednak wcale tak świetlana, jak zakładano. Halinka chciała dobrze, a wyszło niedobrze, mówią Brodowscy. Halina była pierwszą z rodu, która wiosną 1996 r. dostała polskie obywatelstwo, a potem szybko zaczęła ściągać resztę rodziny.

- Zrobiono im wielką krzywdę - mówi dyrektorka niemstowskiej podstawówki Wanda Wojtowicz. - Nie tym, że ich sprowadzono do Polski, ale tym, że nie pozwolono im wyrwać się z kołchozu. Przecież oni dalej nie byli tu na swoim, nie musieli być samodzielni, nie pracowali na własny rachunek.

Niemstów obserwował, jak Brodowskim nie wychodzi.

- Pogoda była, żeby kosić, a oni nie kosili - mówi rolnik Paweł Herejczak. - Na początku września cały Niemstów miał już pszenicę skoszoną, kombajny w kółku rolniczym stały na klockach, a pszenica Brodowskich jeszcze stała w polu. Brakowało kogoś, kto by nimi podyrygował. Chociaż kiedy Brodowskim obrodziła na 7 hektarach kapusta, niemstowskie lumpy przychodziły do nich na szaber.

Po półtora roku zrezygnowali z polskich doradców. Pierwszy był zły, bo krzyczał, z drugim nie mogli porozumieć się w sprawach finansowych. W kołchozie był zawsze ktoś, kto nimi kierował. Tu chcieli sami. Ale przyjechali do Polski w najgorszym dla rolnictwa czasie. Niskie ceny, nieurodzaj i susza. Przestali sobie radzić nawet najbardziej doświadczeni rolnicy, którzy wiedzieli o niemstowskich ziemiach to, czego nie wiedzieli Brodowscy.

Polityka 39.1998 (2160) z dnia 26.09.1998; Kraj; s. 34
Reklama