Archiwum Polityki

Wielkie jedzenie listów

Podróż, miłość, małżeństwo, sprzątanie i pranie, niemal wszystko zabiera nam coraz mniej czasu, zarazem dręczy dotkliwie poczucie jego braku. Życie ludzkie przedłuża się, lecz poza tym wszystko jest jakby krótsze. Paradoks skrótu jest znakiem naszej epoki. Nawet pisanie do "Polityki" od jakiegoś czasu zawiera w sobie wyrok skrótu. Ten mój tekst o listach jest skazany na mniej słów niż rzetelny list pisany w XIX wieku.

Zapewne pierwsze listy w historii ludzkości to rysunki w jaskiniach. Te listy szły do nas kilkanaście tysięcy lat. My jednak, jakże naiwni, nadal czekamy na listy z innej planety. Gdy nie istniał telefon, list był formą kontaktu, a też przyjaźni i miłości na odległość. Okazał się znakomitym, bo naturalnym naczyniem utrwalającym uczucia. Wiek XVIII i XIX rozkrzewił list. Szedł on wtedy na tyle krótko i na tyle długo (polska poczta nie jest dzisiaj o wiele szybsza), że dawało to możliwość dialogu, który jak wino jeszcze nie kwaśnieje, a potrafi nabrać smaku. Pewna zwłoka w czasie paradoksalnie wzmacnia intymność. I nic tak nie przedłuża uczuć na lata, jak rozstanie złączone listem.

Koniec naszego wieku zafascynowany jest świadectwem. Bardziej nas frapuje nie obrobiony skrawek przeszłości, surowy kawałek mięsa niż wyrafinowany kotlet. Dzienniki, notatki, a też listy stały się więc znakomitą potrawą. Podczas jedzenia przez szczelinę w czasie podglądamy żywą przeszłość, za zgodą autora lub częściej bez niej. Kibicuję Tomkowi Łubieńskiemu, chociaż jego już ukończona nowa biografia Mickiewicza ma zastąpić tę z lat 50., pióra mego ojca Mieczysława Jastruna. Ale gdy czytam żywe listy Mickiewicza, to czuję, że one będą zawsze górą. Otwieram na przypadkowej stronie, jest rok 1820, w blasku światła okno, w które On patrzy i pisze: "widzę liście pożółkłe, deszcz, chmury: to mój stan". A my stajemy się na chwilę jego źrenicą.

Skupmy się na kilku najciekawszych książkach złożonych z listów w tym roku 1998. A więc przede wszystkim znowu! Jerzy Giedroyc. Paryska "Kultura" jest potężnym dębem, który nieustannie wypuszcza nowe konary. Giedroyc w osobistym kontakcie jest, powiedzmy, "przyjaźnie zamknięty", a otwiera się w listach. I Redaktor oparł swoją instytucję na liście.

Polityka 39.1998 (2160) z dnia 26.09.1998; Kultura; s. 56
Reklama