Archiwum Polityki

Nielojalna konkurencja

Dlaczego piszę felietony w "Polityce"? Prawidłowa odpowiedź brzmieć winna, iż lubię mój tygodnik i solidaryzuję się z jego generalną (wyjątki się zdarzają) ideową linią; poza tym zżyłem się z jego czytelnikami, którzy niekiedy nawet zaszczycają mnie korespondencją, a paru spośród nich miałem - dzięki mojej pisaninie - radość poznać osobiście. Jest to wszystko w pełni prawdziwe. "I taka jest prawda!" - jak kończy mój Staś każdą opowieść o tym, że niesprawiedliwie dostał złą ocenę w szkole. Każda jednak odpowiedź prawidłowa obejmuje tylko część rzeczywistości. Niech drodzy czytelnicy nie poczytają mi tego za cynizm lub niegrzeczność - piszę te felietony również po to, żeby dorobić do pensji. Jestem otóż z zawodu profesorem antropologii kultury. Że niby na Sorbonie? - A cóż to ma za znaczenie? Czy to na Sorbonie, czy na Oxfordzie, czy na Uniwersytecie Jagiellońskim, czy też Poznańskim imienia Adama Mickiewicza... uprawianie nauki to dzisiaj tylko kosztowne hobby. Tymczasem ja mam na utrzymaniu żonę i trzech synów. Kiedy się z pensji profesorskiej wykarmi troje drobiazgu, to już niestety nie stać rodziców na dwa sznury, żeby się z godnością powiesić. A czy pamiętają państwo jak schodzili Petroniusz i eunice? Najpierw lekarz podciął im żyły, a potem: "Wsparci o siebie, piękni jak dwa bóstwa, słuchali uśmiechając się i blednąc. Petroniusz po skończonej pieśni polecił rozdawać dalej wino i potrawy, potem zaczął rozmawiać z siedzącymi w pobliżu biesiadnikami o rzeczach błahych, ale miłych, o jakich zwykle rozmawiano przy ucztach (...) Śpiewacy na jego skinienie zanucili nową pieśń Anakreonta, a cytry towarzyszyły im cicho, tak aby słów nie zagłuszać". Wyspecjalizowany chirurg od puszczania krwi, basen, wino, orkiestra - czy profesora wyższej uczelni na to stać!? Owszem, "Polityka" wiele nie płaci.

Polityka 39.1998 (2160) z dnia 26.09.1998; Stomma; s. 98
Reklama